Jedzenie jest fajne – Wojciech Potocki na zakupach w Hali Mirowskiej

W Warszawie głośno było o bazarze przy Hali Mirowskiej. Teren ma być rewitalizowany, a kupcy bardzo boją się nowych propozycji, bo uważają, że nie podołają czynszom wyznaczonym przez nowych właścicieli terenu. Trochę spokoju wprowadziły oświadczenia Urzędu Miasta i sprawa przycichła.

Za to zaczęło się świąteczne handlowanie. Na straganach kilogramy wiejskich wędlin, jeszcze więcej jajek i serów. Jest też baranina, ryby, ciasta i oczywiście warzywa, owoce, zioła, chrzan, ćwikła i musztardy domowej roboty. Ceny? Wyższe o jakieś 30 procent niż te sprzed roku. -Kto chce zapłacić mniej niech idzie do supermarketu lub Biedronki – mówi jeden ze sprzedawców. – Ludzie może i kupują mniej, za to bardzo głęboko patrzą w portfele – dodaje.

Kto chce mieć prawdziwe, pachnące wędzonką i chrzanem święta Wielkanocne ten na pewno ominie szerokim łukiem Lidle i Biedronki, a trafi do Hali Mirowskiej, gdzie kupi przepyszne jagnięce kiełbaski marquezy, jeszcze lepszą szynkę z nogą czy dowolny pasztet. Z dzika, królika, zająca drobiu czy wieprzowiny. Są też pęki bazi i nieosiągalne gdzie indziej cukrowe baranki oraz kurki. Do tego śledzie, jajka dowolnej wielkości a nawet greckie truskawki po 10 zł. za kilogram.

Ja kupiłem jagnięce marquezy zamiast białej kiełbasy, przepyszny boczek i szynkę z Podlasia, grecką fetę i kapary do sałatek, szynkę z przepysznym tłuszczykiem, a także kawałem szynki z kością. Do tego chrzan z Osjakowa, musztardę z dodatkiem whisky i cukrowego baranka. Rachunek? Płaciłem kartą wiec sprawdzę po świętach ile mi ubyło na koncie. Jak kwitnie świąteczny handel w Hali Mirowskiej najlepiej zobaczyć na zdjęciach.