Dach runął, dzieci bez domu. Społeczność piecze ciasta, władza milczy
Na jednej z wsi w gminie Oborniki Śląskie zawalił się dach domu, w którym mieszkała kobieta z trzema córkami. Budynek nie nadaje się dziś do zamieszkania, a kolejne deszcze zalewają pomieszczenia. Plandeka, którą położono na dach, została zerwana przez wiatr. W domu nie ma prądu ani zabezpieczenia.
Tymczasowo gminny OSiR udzielił wsparcia – kobieta z jedną córką znalazły tam nocleg. Jednak to tylko rozwiązanie doraźne. Pozostałe dwie dziewczynki trafiły do swoich ojców.
Społeczność ruszyła z pomocą
Mieszkańcy, poruszeni losem dzieci, postanowili działać. Sołectwo zainicjowało akcję pieczenia ciast. Będą one sprzedawane przy kościele i podczas gminnych dożynek. Dochód ma być przeznaczony na remont dachu.
– „Pomóżmy, bo tylko tak dzieci odzyskają dom” – apelowała sołtys.
Podzielone głosy
Nie wszyscy jednak podzielają entuzjazm. W rozmowach prywatnych i komentarzach powraca wątek trudnej sytuacji rodziny: problemów z alkoholem, wieloletnich zaniedbań i bezradności instytucji. – „Szkoła wiedziała, policja wiedziała, MOPS wiedział. Nic skutecznie nie zrobiono. A teraz mamy się składać na dach?” – mówi jedna z mieszkanek.
Dodatkowe wątpliwości budzi fakt, że budynek nie należy do rodziny – to własność siostry, która planuje sprzedaż. Nawet jeśli dach zostanie odbudowany, dzieci nie zyskają gwarancji stabilnego domu.
Najbardziej poszkodowane – dzieci
Trzy córki zostały rozdzielone – dwie mieszkają dziś z ojcami, trzecia z matką w tymczasowym lokum. To one ponoszą największe konsekwencje kryzysu. – „Czy dzieci mają być zakładnikami błędów dorosłych?” – pyta jeden z mieszkańców.
System zawodzi. A co z radnymi i burmistrzem?
Ta historia pokazuje nie tylko bezradność instytucji społecznych, ale też słabość lokalnej polityki. Radni i burmistrzowie ograniczają się do formalnych procedur, tymczasem ich mandat to także odpowiedzialność społeczna.
W tej sytuacji oczekiwalibyśmy od władz, by wyszły poza schemat – by wykorzystały swoją pozycję i rozpoczęły rozmowy z przedsiębiorcami, zarówno z gminy, jak i z sąsiednich miejscowości. Władza powinna być w stanie zainicjować szerszą akcję pomocy dla dzieci, zamiast bezradnie rozkładać ręce.
Tymczasem widać gorzki obraz: łatwo na sesjach wygłaszać tyrady, trudniej wykonać realny krok w stronę pomocy. Demokracja nie jest dla biernych – jest dla tych, którzy rozumieją swoją rolę jako część wspólnoty.
Komentarz redakcji
Historia zawalonego dachu nie jest tylko lokalnym dramatem jednej rodziny. To także test dla społeczności i władz. Mieszkańcy spontanicznie pieką ciasta, bo gniecie ich sumienie. A gdzie są ci, którzy mają realne narzędzia i mandat – radni, burmistrzowie, instytucje?
Kiedyś część sołtysów głosowała przeciwko obecności mediów na spotkaniu z burmistrzem. Dziś inni proszą nas – pomóżcie. To znamienne. Bo pomoc przychodzi dopiero wtedy, gdy system zawodzi.
Autor: Rafał Chwaliński