Czy dzieci naprawdę się rozwijają, gdy nie muszą odrabiać lekcji po szkole?
Po pół roku obowiązywania rozporządzenia o ograniczeniu prac domowych, Instytut Badań Edukacyjnych sprawdził, co naprawdę zmieniło się w polskich szkołach. Czy uczniowie zyskali przestrzeń do odpoczynku i rozwoju, czy raczej utracili ważny element nauki? A może – jak sugerują nauczyciele – wiedza zaczyna się rozpraszać między lekcjami a wolnym czasem?
Co zmieniło rozporządzenie?
Od 1 kwietnia 2024 roku w klasach I–III zakazano zadawania pisemnych i praktycznych prac domowych, a w klasach IV–VIII – prace domowe są nieobowiązkowe i nieoceniane stopniami. Nauczyciel może przekazać jedynie informację zwrotną. Celem było odciążenie uczniów i przeciwdziałanie stresowi oraz nierównościom edukacyjnym.
Jak przypominają autorzy raportu Instytutu Badań Edukacyjnych:
„Prace domowe często były odrabiane przez rodziców lub korepetytorów, co wypaczało ich sens i pogłębiało nierówności edukacyjne.”
Szkoły reagują, ale nie wszystkie tak samo
Z badań wynika, że 83% szkół zorganizowało rady pedagogiczne poświęcone nowym zasadom, a prawie 67% spotkało się z rodzicami, by wyjaśnić zasady reformy.
Ponad 40% szkół publicznych i aż 52% niepublicznych wypracowało już „dobre praktyki” – czyli sposoby wspierania uczniów w nauce bez zadawania tradycyjnych prac domowych.
Jednak nie wszyscy są przekonani. Część nauczycieli i rodziców przyznaje, że brakuje im narzędzi do utrwalania wiedzy między lekcjami.
„Zauważyliśmy, że dzieci szybciej zapominają materiał, zwłaszcza gdy tydzień bez powtórek przeciąga się w kolejne dni wolne” – przyznaje jedna z nauczycielek cytowana w raporcie.
Odpoczynek czy rozleniwienie?
Wielu rodziców i nauczycieli stawia pytanie: czy brak prac domowych to wolność, czy strata?
Raport wskazuje, że uczniowie faktycznie zyskali więcej czasu na sen, hobby i zajęcia sportowe, ale równocześnie nie wszyscy wykorzystują go konstruktywnie. W szkołach, które nie wprowadziły alternatywnych metod powtarzania materiału, nauczyciele zauważają pogorszenie koncentracji i motywacji.
Z drugiej strony – niektórzy podkreślają, że nowe zasady uczą odpowiedzialności.
„Jeśli dziecko chce się rozwijać, zrobi to z własnej potrzeby, nie z przymusu. Tak samo jak dorosły, który po ośmiu godzinach pracy nie zabiera laptopa do łóżka, by dalej robić raporty” – mówi dyrektorka jednej z dolnośląskich szkół.
Jak zmienia się szkoła?
Badacze IBE zwracają uwagę, że zmiana to nie tylko kwestia regulacji, ale kultury pracy szkoły.
Większe placówki częściej opracowują system informacji zwrotnej, małe szkoły – stawiają na kontakt z rodzicami i rozmowę.
Najwięcej niepewności dotyczy klas IV–VIII, gdzie brak ocen za pracę domową wymaga nowego podejścia do motywowania uczniów.
Czy uczymy się żyć jak dorośli?
Dyskusja o pracach domowych jest w gruncie rzeczy dyskusją o równowadze między nauką a życiem.
Czy szkoła powinna przygotowywać do realnego świata, w którym – jak w pracy – liczy się efektywność w godzinach obowiązkowych, a nie dodatkowe „nadgodziny” przy biurku w domu?
Bo czy uczeń po sześciu lekcjach nie zasługuje na to samo, co dorosły po dwunastu godzinach – odpoczynek i prawo do własnego czasu?
Podsumowanie
Raport IBE nie daje prostych odpowiedzi, ale pokazuje, że szkoła zaczyna uczyć inaczej – wolniej, z większym naciskiem na refleksję niż tempo.
Czy to przyniesie lepsze wyniki? Okaże się dopiero w kolejnych badaniach PISA.
Na razie wiadomo jedno: zmiana dotknęła nie tylko uczniów, ale też rodziców i nauczycieli, którzy uczą się na nowo, czym jest praca domowa w świecie po reformie.
– Edukacja i wychowanie na Dolnym Śląsku
– Zmiany w polskiej szkole – opinie nauczycieli
– Raporty o edukacji w Polsce



