W ostatnich dniach w sieci pojawiły się alarmistyczne doniesienia sugerujące kryzys w polskiej energetyce jądrowej i zagrożenie dla systemu opieki zdrowotnej w związku z czasowym wyłączeniem reaktora MARIA. Tymczasem sytuacja wygląda inaczej, niż przedstawiają ją niektóre źródła.
Jak poinformował rząd 12 czerwca, reaktor jądrowy MARIA – jedyny tego typu obiekt w Polsce – został czasowo wyłączony, jednak jego ponowne uruchomienie planowane jest jeszcze na lato 2025 roku.
„Pomimo postoju nie ma braków w dostępie do radiofarmaceutyków – półprodukty niezbędne do ich wytwarzania są obecnie importowane. Bezpieczeństwo pacjentów nie jest zagrożone” – czytamy w komunikacie.
MARIA, zlokalizowany w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku, pełni istotną rolę nie tylko w badaniach naukowych, ale również w diagnostyce i leczeniu chorób nowotworowych. Tymczasowe wstrzymanie jego pracy wynika z braku nowego zezwolenia, które z kolei było efektem „niepełnego i spóźnionego wniosku” złożonego przez NCBJ.
Rząd uspokaja, że nie jest konieczna żadna ingerencja techniczna – chodzi wyłącznie o formalności. Nowa licencja ma mieć charakter bezterminowy, co ma ułatwić przyszłe działania operacyjne.
W tle problemów leży jednak coś więcej – wieloletnie zaniedbania kadrowe i organizacyjne, które skutkowały już wcześniejszym przestojem reaktora w latach 2022–2023, kiedy to wyłączony był przez ponad rok. Tym razem przerwa ma potrwać znacznie krócej.
W odpowiedzi na sytuację, rząd ogłosił modernizację reaktora (koszt: 92 mln zł) oraz przygotowanie nowego programu wspierającego rozwój nauki i energetyki jądrowej w Polsce.
Trwa walka nie tylko o stabilność systemu, ale również z dezinformacją – która, jak zauważają eksperci, może podważać zaufanie społeczne do technologii jądrowej. A w obliczu rosnących wyzwań klimatycznych i energetycznych, to zaufanie będzie kluczowe.