Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Karty w kartonach, prawda w cieniu – burza wokół protestów wyborczych

Wybory i giertych

Karty w kartonach, prawda w cieniu – burza wokół protestów wyborczych

W polskiej polityce znów wrze, a epicentrum zamieszania znajduje się na platformie X, gdzie Roman Giertych, poseł Koalicji Obywatelskiej i prawnik z krwi i kości, rzuca rękawicę systemowi. Jego walka o przeliczenie głosów z czerwcowych wyborów prezydenckich 2025 roku, w których Karol Nawrocki minimalnie pokonał Rafała Trzaskowskiego, wywołała lawinę reakcji – od entuzjastycznych okrzyków poparcia po oskarżenia o podważanie fundamentów demokracji. Czy to krzyk o sprawiedliwość, czy polityczny teatr? Przyjrzyjmy się, co słychać na X i co z tego wynika.

Burza w mediach społecznościowych

Giertych nie próżnuje. Na X, gdzie regularnie dzieli się swoimi przemyśleniami, opublikował serię wpisów, które wstrząsnęły opinią publiczną. W jednym z nich alarmuje: „Protesty bez rejestracji są wsadzane do kartonów. I nie będą w ogóle rozpatrywane. To oznacza całkowite naruszenie praw obywatelskich opisanych w Konstytucji. To kpina, a nie sąd.”. Te słowa, ostre jak brzytwa, wywołały falę komentarzy. Jedni biją brawo za odwagę, inni zarzucają mu sianie zamętu. „Giertychówki” – jak niektórzy złośliwie nazywają protesty oparte na jego wzorze – stały się symbolem sporu o transparentność wyborów.

Użytkownicy X podzielili się na dwa obozy. Zwolennicy Giertycha, często sympatyzujący z Koalicją Obywatelską, widzą w jego działaniach walkę o sprawiedliwość. „90% wyborców KO dopuszcza możliwość, że wybory zostały sfałszowane. PG winien przeliczyć głosy we wszystkich obwodach” – pisze Giertych, podgrzewając emocje. W odpowiedzi pojawiały się wpisy w stylu: „Brawo, Roman! Czas na prawdę!”. Z drugiej strony, zwolennicy PiS i Karola Nawrockiego kontrują: „To desperacka próba podważenia woli narodu. Giertych chce chaosu!”. Paulina Matysiak, komentując na łamach „Wszystko Co Najważniejsze”, idzie jeszcze dalej: „Każdy normalny człowiek patrzy na zachowanie Romana Giertycha i puka się w głowę”.

Reklama

Kontekst i kontrowersje

Sprawa protestów wyborczych to nie tylko burza na X, ale i poważny test dla polskich instytucji. Giertych, powołując się na informacje od „informatora z SN”, twierdzi, że blisko 50 tysięcy protestów obywatelskich, opartych na jego wzorze, zostało zignorowanych przez Sąd Najwyższy. Oskarża przy tym Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, nazywając ją „bandą przebierańców” działających na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego. To retoryka, która nie pozostawia obojętnym – ani zwolenników, ani przeciwników.

Na X pojawiły się też głosy sceptyczne wobec samej skali protestów. Jeden z użytkowników, @OficjalneZero, zauważył, że liczba protestów gwałtownie wzrosła z 250 do niemal 5 tysięcy w ciągu kilku dni, sugerując, że to Giertych jest „głównym inicjatorem całego ruchu”. To rodzi pytanie: czy mamy do czynienia z oddolnym ruchem obywatelskim, czy z dobrze zorganizowaną kampanią polityczną? Krytycy, jak poseł PiS Janusz Kowalski, idą o krok dalej, sugerując, że Giertych mógł nagrywać rozmowy z kolegami z PO, co dodatkowo podsyca teorie spiskowe.

Co to oznacza dla Polski?

Działania Giertycha, niezależnie od intencji, rzucają cień na zaufanie do instytucji państwa. Z jednej strony, jego upór w dążeniu do przeliczenia głosów może być postrzegany jako obrona demokracji – zwłaszcza w kontekście doniesień o możliwych nieprawidłowościach w 11 obwodowych komisjach wyborczych. Z drugiej, masowe protesty i ostra retoryka mogą pogłębiać polaryzację społeczeństwa. Jak słusznie zauważył Donald Tusk, „obywatele mają prawo być pewni, że ich głosy zostały policzone dokładnie i uczciwie”. Ale czy sposób, w jaki Giertych prowadzi swoją krucjatę, nie szkodzi bardziej, niż pomaga?

Na X widać, że emocje sięgają zenitu. „To było kłamstwo. Fala kłamstw ze strony interesariuszy zwycięstwa Nawrockiego świadczy o strachu przed przeliczeniem głosów” – pisze Giertych, sugerując, że opozycja boi się prawdy. W odpowiedzi użytkownicy związani z PiS kontrują, że to on destabilizuje kraj, a protesty to „cyrk” mający na celu odwrócenie uwagi od porażki KO. Paulina Matysiak trafnie podsumowuje: „Cały ten cyrk ma jedną zaletę: przynajmniej na długie lata zakończy dyskusje o głosowaniu przez internet”.

Słowo na koniec

Roman Giertych, niegdyś ultrakonserwatysta, dziś liberał i enfant terrible polskiej polityki, znów znalazł się w centrum uwagi. Jego protesty wyborcze, choć formalnie odrzucone przez SN, rozpalają debatę publiczną. Na X toczy się wojna na słowa, gdzie prawda miesza się z emocjami, a racje obu stron trudno rozstrzygnąć. Jedno jest pewne: ta sprawa jeszcze długo będzie odbijać się echem, zarówno w mediach społecznościowych, jak i w realnej polityce. Czy Giertych jest bojownikiem o sprawiedliwość, czy mistrzem politycznego chaosu? Odpowiedź, jak to w Polsce bywa, zależy od tego, po której stronie barykady stoisz.

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane