Milicz w ogniu samorządowego sporu: walka o władzę przenosi się z powiatu do gminy

milicz walczy

Milicz przechodzi przez jeden z najbardziej burzliwych okresów w swojej nowożytnej historii samorządowej. Po trzęsieniu ziemi w powiecie – doszło do przesilenia także w gminie. Emocje, oskarżenia i polityczne rozgrywki przeniosły się z sesji i kuluarów do mediów społecznościowych, gazet, instytucji kultury i codziennego życia mieszkańców.

Punktem zapalnym była zmiana władzy w Radzie Powiatu Milickiego. Usunięcie Doroty Folmer z funkcji starosty i powołanie nowego zarządu powiatu otworzyło nowy rozdział, ale nie zakończyło wojny. Wręcz przeciwnie – ją zintensyfikowało. W oficjalnym oświadczeniu radni PiS odpierają zarzuty Folmer i zarzucają jej manipulacje, ataki oraz próbę przeinaczania faktów. Jak piszą, nikt od czasów powstania powiatowego PiS-u „nie atakował tak brutalnie tej partii, jak Dorota Folmer”.

Według nich, to nie PiS odpowiada za rozpad koalicji, a sama radna miała prowadzić tajne rozmowy z Platformą Obywatelską, nie składając żadnej formalnej rezygnacji, o której wcześniej mówiła. „Społeczeństwo musi usłyszeć, że to nie PiS jest winne rozpadu koalicji” – podkreślają.

Z drugiej strony barykady stanął Zbigniew Drzewiecki, wiceburmistrz Milicza, który w swoim długim oświadczeniu opublikowanym również w „Głosie Milicza”, opisuje brak współpracy, dialogu, i atmosferę podejrzeń. Podkreśla, że przez cztery miesiące próbował porozumienia z nowym burmistrzem, ale „chemii nie ma”, a rozmów po prostu nie było. „Milczenie nie jest złotem, jest brakiem szacunku wobec demokracji” – ocenia.

Komentarz redakcji Radia DTR:
„Media, prasa i Facebook stają się areną, na której każda ze stron wymierza ciosy. Jedne celnie, inne na oślep, ale nie zawsze kończą się nokautem. Widzami są wyborcy, którzy może zastanawiają się, o co tak naprawdę chodzi. A jak nie wiadomo, to – jak mówi przysłowie – chodzi o pieniądze i władzę. Magia władzy, ten element posiadania poczucia, że się jest władcą – to przyciąga.”

Redakcja pyta: kto z lokalnych liderów działał faktycznie społecznie, z potrzeby serca, a nie dla interesu? Czy „pomoc” – tak często przywoływana – nie powinna być zastąpiona dobrze zaprojektowanym systemem wsparcia dla mieszkańców? Tymczasem dziś wszystko stało się walką – nawet szpital, który miał być dobrem wspólnym.

Sprawa sięgnęła również instytucji kultury. Pracownicy Ośrodka Kultury w Miliczu po raz pierwszy zdecydowali się zabrać głos publicznie – nie jako artyści, lecz jako obywatele. W oficjalnym stanowisku, podpisanym przez niemal cały zespół, wyrazili oburzenie i rozczarowanie.
„Nie zgadzamy się na takie opresyjne postępowanie wobec osób, które przez lata budowały tę instytucję. Skala absurdalnych zarzutów oraz sposób ich formułowania tworzą atmosferę presji i zastraszenia. Trudno w takich warunkach mówić o dialogu, a tym bardziej o jakiejkolwiek współpracy” – napisali.

Bezpośrednim powodem ich reakcji miały być naciski na dyrektorkę Sylwię Szydłowską-Małecką, która jest również radną powiatową. „Zajmowano się osobami, a nie działaniami” – podsumowali.

W ten chaos wpisuje się również głos Daniela Miśka z Nowej Lewicy, który – z nutą goryczy – komentuje:
– „Naiwnie myślałem, że po zeszłotygodniowym wyborze nowych władz w powiecie, nastąpi jakiś zwrot w kierunku samorządowej pracy. A tu klops. Kolejna polityczna wojenka. Tym razem w gminie, choć nie bez udziału aktorów powiatowych.”
I z ironią dodaje:
– „Ugasiliśmy pożar w starostwie, a ogniem zajęła się gmina. Grzesiek Duda będzie dumny z tej alegorii.”


Milicz przeżywa dziś coś więcej niż polityczny kryzys – przechodzi test na dojrzałość wspólnoty lokalnej. Test, którego wynik zależy już nie tylko od polityków, ale i od obywateli.


Autor Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts