Oborniki Śląskie mają nową atrakcję turystyczną – suchy skwer z grzybkiem w roli głównej. I choć to nie jest temat, który powinien kogokolwiek ekscytować, to jednak ożywił lokalną debatę bardziej niż występy disco polo na Dniach Gminy. A wszystko za sprawą jednej fotografii i prostego pytania: „Wam się to podoba?”.
Nie pytaj, jeśli nie chcesz znać odpowiedzi. Zwłaszcza w Internecie. Zwłaszcza pod postem radnego Mańczaka. Bo oto ruszyli… „obrońcy”. Nie skweru, nie zieleni, nawet nie lokalnej wspólnoty – ale racji, którą wyczytali między wierszami. Bo przecież ktoś musi bronić tej fontanny, nawet jeśli już nie tryska.
Mamy więc klasykę. Pani Iwona każe wziąć konewkę i samemu podlewać. Pan Kuba – to samo. DIY, ale w samorządzie. Maciej Szczuka, zniesmaczony jak po nieświeżej kanapce z dworca, życzy radnemu ostatniej kadencji. I jeszcze puentuje – dość pajacowania. Pani Ewa przypomina mantrę ludzi zmęczonych rzeczywistością: „Tylko krytyka nie dobrze”. A pan Mirek – niezawodny – diagnozuje obsesję. Bo jak nie kochasz Obornik takim, jakim są – to z tobą coś nie tak.
To nie jest przypadek. To mechanizm.
Gdy nie da się obronić stanu rzeczy – suchej trawy, pękających płyt chodnikowych, chaosu w przestrzeni miejskiej – niektórzy ludzie zaczynają bronić… tego, kto jest odpowiedzialny. Nie dlatego, że rzeczywiście widzą coś pięknego tam, gdzie jest zaniedbanie. Ale dlatego, że atak (nawet słuszny) budzi w nich odruch lojalności. Czasem wobec władzy, czasem wobec znajomego, a czasem wobec samych siebie, by nie przyznać, że mieszkają w miejscu, które cierpi na kryzys troski.
Zadziwiające jest to, jak szybko lokalny radny zadający pytania staje się „pajacem”, „czepialskim” i „ultra negatywnym”. Jakby jedyną dopuszczalną narracją było poklepywanie burmistrza po plecach i wklejanie zdjęć z ronda przy Świniarach, gdzie akurat wszystko wygląda ładnie.
Ale to, że przy drodze do Wrocławia rosną róże, nie znaczy, że nie można pokazać uschniętej trawy w centrum. To nie hejt, tylko uczciwa obserwacja. Bo przestrzeń publiczna jest lustrem – odbija nie tylko estetykę, ale i stosunek władzy do mieszkańców.
Jeśli centrum wygląda na porzucone, to nie dlatego, że ktoś go nie podlewa. Tylko dlatego, że ktoś przestał na nie patrzeć z uwagą. I gdy mieszkańcy – a już na pewno radni – to zauważają, to nie jest „czepialstwo”. To funkcja kontrolna, której tak bardzo brakuje w lokalnej demokracji. Zwłaszcza w miasteczkach, gdzie rządzi się „po swojemu”, a każda krytyka jest traktowana jak zdrada.
Dziś suchy trawnik to tylko symbol. Ale jutro to może być źle zaprojektowana ulica, zły przetarg, albo zła decyzja planistyczna, która zmieni to miasto nie do poznania. Jeśli na każdym etapie będziemy słyszeli: „To sam podlej”, „To się wyprowadź”, „To nie krytykuj” – to kto nam zostanie? Tylko ci, którzy potrafią milczeć. A milczenie to najlepszy klimat do tego, by trawa rosła… wyłącznie tam, gdzie nie trzeba się tłumaczyć.
Radio DTR LIVE
📌 „Oborniki – tu nam się podoba?”
💬 Komentarz publicystyczny autorstwa redakcji
✒️ Jeśli chcesz zgłosić temat, napisz do nas – radio@radio-dtr.live

