Zadupie, czyli Polska, którą mijasz zbyt szybko

Zadupie polski klimat

„Zadupie, czyli Polska, którą mijasz zbyt szybko”

Mówią na to „zadupie”. Tak zwyczajnie, bez cudzysłowu i bez specjalnego namysłu. Bo przecież wiadomo – zadupie to zadupie. Miejsce, gdzie autobus przyjeżdża o 6:05 i 15:15, a jak nie zdążysz – to trudno, zostaje rower lub nogi. Gdzie wiejski sklepik zamyka się o 17:00, a strażacy ochotnicy są szybsi niż karetka, listonosz i burmistrz razem wzięci.

Zadupie to nie tylko geografia. To stan ducha, położenie między lasem a polem, gdzie diabeł – owszem – mówi dobranoc, ale najpierw odpala drona i zagląda na Facebooka, bo nawet tu internet jakoś działa. Zadupie to Polska prowincjonalna, ale niekoniecznie zapomniana. Czasem tylko przemilczana.

Bo w zadupiu życie płynie inaczej. Tu jeszcze ktoś zapyta cię, co u matki, a sąsiad odda ci szpadel po miesiącu – nie, że zapomniał, tylko czekał, aż skończysz grządki. Tu nikt nie robi sceny z powodu błota na drodze – po prostu zakłada gumiaki i idzie dalej. A dzieci? Bawią się na dworze, co samo w sobie w XXI wieku brzmi jak folklor.

Ale „zadupie” to też słowo z ładunkiem. Trochę ironii, trochę wstydu. Bo jak to, w 2025 roku ktoś nadal mieszka „na końcu świata”? Bez galerii handlowej, bez kina, bez McDonalda? Przecież tam nawet Uber nie dojeżdża! Właśnie – i to może być największy atut tego miejsca.

W zadupiu ludzie nie mają wielu rzeczy, ale mają siebie. Mają ciszę, mają rytm dnia wyznaczany przez światło i pogodę. Mają domy, które budowali dziadkowie, i historie, których nie ma w żadnych podcastach. I choć może wydaje się, że to miejsce, z którego „wszyscy uciekają”, to przecież wielu z tych „uciekających” wraca na święta. Bo coś ich tu jednak trzyma.

Zadupie to niekoniecznie obciach. To nie zawsze bieda. To czasem po prostu życie, które toczy się z dala od zgiełku, od betonu, od wiecznego pędu. I może dlatego tak chętnie oglądają je youtuberzy z Rosji, Niemiec czy Francji – bo widzą w nim coś autentycznego. A my, Polacy? My się tego trochę wstydzimy. Bo przecież „zadupie” nie brzmi jak sukces.

Ale może czas to słowo odzyskać. Nadać mu nowe znaczenie. Zamiast wyśmiewać, może lepiej posłuchać tego, co ono mówi. Bo być może prawdziwa Polska zaczyna się właśnie tam, gdzie asfalt się kończy.

🔹 Jak przetłumaczyć „zadupie”?

„Zadupie” to polski kolokwializm oznaczający:

  • miejsce bardzo odległe, zazwyczaj od dużych miast,

  • trudno dostępne, z rzadkim transportem publicznym,

  • często postrzegane jako nudne, zapomniane, bez perspektyw,

  • ale równocześnie może być piękne, spokojne i bliskie naturze.

Nie ma dosłownego odpowiednika w wielu językach, ale najbliższe tłumaczenia w języku angielskim to:

  • the middle of nowhere,

  • the boondocks,

  • the sticks,

  • backwater town,

  • ewentualnie bardziej dosadnie: bumfuck nowhere (wulgarnie, jak „kompletne zadupie”).

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts