Debata w Końskich ujawnia styl i napięcia kampanii prezydenckiej. Bez wyraźnego zwycięzcy, ale z licznymi emocjami, kontrowersjami i medialnym szumem.
11 kwietnia 2025 roku Końskie ponownie znalazły się na ustach całej Polski. Zorganizowana w hali sportowej debata kandydatów na prezydenta RP – transmitowana równolegle przez trzy największe telewizje – miała być konfrontacją dwóch faworytów: Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego. Szybko jednak przerodziła się w zbiorowe starcie ośmiu polityków i aktywistów, ukazując chaos organizacyjny, napięcia między mediami oraz zaskakujące sojusze i podziały.
Zamieszanie i dwa równoległe światy
Pierwotnie zapowiedziana jako pojedynek jeden na jeden, debata została otwarta dla większego grona kandydatów niemal w ostatniej chwili. Taka zmiana – według niektórych polityków – była próbą ratowania formuły pod naporem krytyki. Szymon Hołownia i Sławomir Mentzen skarżyli się publicznie na brak transparentności. Ten drugi odmówił nawet udziału, określając wydarzenie mianem „ustawki”.
Ostatecznie na scenie pojawili się Trzaskowski, Nawrocki, Hołownia, Magdalena Biejat, Joanna Senyszyn, Marek Jakubiak, Krzysztof Stanowski oraz Maciej Maciak. Co ciekawe, wcześniej tego samego dnia odbyła się jeszcze druga debata – tym razem na rynku w Końskich, zorganizowana przez TV Republika, z udziałem Nawrockiego, Hołowni, Senyszyn, Jakubiaka i Stanowskiego, ale bez Trzaskowskiego.
Bloki tematyczne – podobne tematy, różne światy
Debata w hali została podzielona na trzy segmenty: bezpieczeństwo, politykę zagraniczną i gospodarkę. W każdym z nich dało się zauważyć wyraźne linie podziału.
-
Bezpieczeństwo: Karol Nawrocki nawoływał do stworzenia 300-tysięcznej armii i dobrowolnej służby wojskowej. Trzaskowski podkreślał współpracę w ramach NATO. Hołownia mówił o prewencji zagrożeń poza granicami kraju. Pojawiły się też głosy o szkoleniu rezerwistów (Jakubiak).
-
Polityka zagraniczna: Trzaskowski balansował między proamerykańskim kierunkiem a potrzebą silnej pozycji w UE. Nawrocki ostro krytykował centralizację Unii. Magdalena Biejat proponowała inkluzywną dyplomację, Hołownia pragmatyzm.
-
Gospodarka: Kandydaci spierali się o umowy handlowe, inwestycje militarne i rolę państwa. Trzaskowski zapowiadał koalicję przeciw Mercosur, Nawrocki zarzucał rządowi zaniechania na granicy. Stanowski żartował, by nie głosować na niego, a Maciak podważał militaryzację jako środek rozwoju gospodarczego.
Starcia, emocje i personalne uwagi
Jednym z najbardziej intensywnych momentów były pytania kandydatów do siebie nawzajem – momentami bardziej przypominające polityczny ring niż debatę. Nawrocki punktował Trzaskowskiego za niejasne stanowiska, ten odpierał zarzuty, wskazując na podporządkowanie Nawrockiego wobec PiS. Biejat wywołała spór z Hołownią, poruszając temat aborcji. Stanowski prowokował, pytając o media publiczne, co wyprowadziło Trzaskowskiego z równowagi.
Kto zyskał, kto stracił?
Z badania przeprowadzonego dla DoRzeczy wynika, że debata nie wyłoniła zdecydowanego zwycięzcy – Trzaskowski uzyskał najlepszy wynik, ale przewaga nad Nawrockim była niewielka. Hołownia, według komentatorów, wypadał najspójniej i rozsądnie, co może zadziałać na jego korzyść. Biejat potwierdziła swoje lewicowe stanowisko, choć trudno powiedzieć, czy poszerzyła elektorat. Stanowski zapewnił sobie medialność, ale bez aspiracji wyborczych. Senyszyn i Jakubiak pozostali raczej na marginesie, a Maciak był niemal niezauważalny.
Polityka czy teatr?
Debata zamiast kreować punkt zwrotny w kampanii, obnażyła słabości formuły i podziały polityczne. Równoległe wydarzenia, brak jasnych reguł i napięcia między mediami sprawiły, że dla wielu widzów stała się bardziej widowiskiem niż źródłem wiedzy o kandydatach. W mediach społecznościowych reakcje były skrajne – od zachwytów nad spokojem Hołowni po kpiny z gaf Nawrockiego.
Jak zauważył Radosław Sikorski, Końskie znów stały się symbolem politycznego starcia – pytanie tylko, czy wyborcy rzeczywiście dowiedzieli się z tej debaty czegoś nowego.
Autor: Rafał Chwaliński