Choć w Polsce wystawia się rocznie ćwierć miliona recept na antykoncepcję awaryjną, temat ten wciąż budzi emocje i jest obarczony mitami, które skutecznie zniechęcają wiele kobiet do sięgnięcia po „tabletkę dzień po”. Eksperci biją na alarm: dostępność rośnie, ale edukacja nie nadąża. A przecież chodzi o podstawowe prawo kobiety – prawo do świadomego decydowania o swoim ciele i macierzyństwie.
– „Świadomość rośnie, ale cały czas jest niewystarczająca” – mówi Olga Sierpniowska, edukatorka i współautorka wytycznych dla farmaceutów, związana z kampanią „Poranek PO”. To właśnie ta inicjatywa stawia sobie za cel przełamanie tabu wokół antykoncepcji awaryjnej i rozprawienie się z fałszywymi przekonaniami, które nie tylko wprowadzają w błąd, ale mogą mieć realne konsekwencje dla zdrowia kobiet.
Od maja 2024 roku w Polsce działa pilotażowy program zdrowia reprodukcyjnego, w ramach którego farmaceuci w ponad 1300 aptekach mogą wystawiać recepty na antykoncepcję awaryjną. To ważny krok, który w teorii ułatwia dostęp do środków zapobiegających nieplanowanej ciąży. W praktyce – jak pokazują dane – świadomość mechanizmu działania i bezpieczeństwa tych preparatów nadal jest niska.
– „Najbardziej szkodliwym mitem jest przekonanie, że antykoncepcja awaryjna przerywa ciążę. Tymczasem ona zapobiega jej powstaniu – blokując owulację” – tłumaczy Sierpniowska. Ten jeden błąd w myśleniu często wystarczy, by kobiety – z powodów światopoglądowych lub religijnych – odrzuciły tę formę zabezpieczenia.
Z badań wynika, że 38 proc. Polaków i Polek nie ma wystarczającej wiedzy o antykoncepcji, a tylko co piąty zna inne metody niż prezerwatywy. Przerażające? A jednak zgodne z obrazem społeczeństwa, które wciąż traktuje seksualność jako temat tabu. Jak podaje panel badawczy Ariadna, aż 37 proc. dorosłych uważa rozmowy o seksie za wstydliwe – nawet w relacjach partnerskich.
Profesor Violetta Skrzypulec-Plinta, ginekolożka i seksuolożka, zauważa, że antykoncepcja to nie tylko narzędzie unikania ciąży, ale także istotna pomoc medyczna: – „Leczymy nią cysty, torbiele, obfite krwawienia, bolesne miesiączki. Współczesna antykoncepcja jest bezpieczna i skuteczna przez dziesięciolecia”.
Nowa kampania „Poranek PO” przygotowuje materiały edukacyjne – od podcastów po ulotki – skierowane nie tylko do kobiet, ale i mężczyzn, nastolatków czy nauczycieli. To odpowiedź na luki w systemie: wciąż zbyt rzadko mówi się o płodności i antykoncepcji w szkołach, a rodzice – choć często sami tego chcą – nie zawsze wiedzą, jak rozmawiać z dziećmi o seksualności.
Od nowego roku szkolnego ma wejść w życie nowy przedmiot: edukacja zdrowotna. Zastąpi on wychowanie do życia w rodzinie. Ale – uwaga – nie będzie obowiązkowy. A to oznacza, że młodzież nadal może pozostać bez rzetelnej wiedzy.
– „Szkoła powinna uzupełniać to, czego dziecko nauczyło się w domu” – podkreśla prof. Skrzypulec-Plinta, wskazując, że największą rolę w edukacji seksualnej powinna odgrywać rodzina.
Tymczasem dane Ministerstwa Zdrowia nie pozostawiają złudzeń: w grupie nastolatek (poniżej 18 roku życia) zrealizowane recepty na antykoncepcję awaryjną stanowią zaledwie 1–2 proc. A przecież to właśnie młode kobiety najczęściej stają przed dramatycznymi dylematami, nie mając do dyspozycji pełni informacji.
Podsumowanie
Tabletka „dzień po” nie jest „tabletką po wszystkim”. To narzędzie, które – zastosowane we właściwym czasie – może zapobiec niechcianej ciąży. By działała, potrzebna jest wiedza, odwaga i dostępność – nie tylko farmaceutyczna, ale i społeczna. Przełamywanie tabu zaczyna się od rozmowy. A potem – od świadomych decyzji.