Nie trzeba wielkich słów, patetycznych uniesień czy bukietów róż większych od okna wystawowego kwiaciarni. Dzień Matki to ten jeden, wyjątkowy dzień w roku, w którym po prostu przypominamy sobie, że jesteśmy dziećmi – choćbyśmy już dawno mieli własne dzieci i własne rachunki do zapłacenia.
Czy pamiętacie, jak jeszcze kilka lat temu (albo i dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści) z bijącym sercem szykowaliście laurki dla mamy? Te pokrzywione serca, urocze bazgroły i naklejki z brokatem? Może i śmieszne, ale szczere. Bo dziecko kocha prosto i bezpretensjonalnie.
Dziś świat kręci się szybciej. Zamiast własnoręcznie robionych laurek – szybkie smsy. Zamiast godzin przy stole – zdjęcia na Facebooku. Ale miłość do matki jest ta sama. Cicha, choć głośna w sercu. Obecna, choć czasem zapomniana. Bo nawet jeśli na co dzień kłócimy się o politykę, finanse czy sposób gotowania rosołu, to gdzieś pod spodem ta nić miłości trwa.
Nie każda matka była i jest idealna. Każda natomiast ma w sobie coś wyjątkowego – tę cierpliwość, którą potrafiła okazać, choć świat walił jej się na głowę. Ten uśmiech, choć zmęczenie przygniatało powieki. Te słowa pocieszenia, choć sama nie wiedziała, jak znaleźć ukojenie. Bycie matką to nie zawód. To misja, której nikt nie uczy, a którą wypełnia się sercem.
Dzień Matki to okazja, żeby podziękować. Nawet jeśli mieszkasz setki kilometrów od rodzinnego domu – znajdź chwilę, żeby zadzwonić. Jeśli jesteś blisko – przyjdź, nawet z pustymi rękami. Bo dla matki największym prezentem jesteś Ty.
A dla tych, którzy mam już nie mają – to dzień pamięci. Wspomnienia jej śmiechu, zapachu obiadu, jej dłoni. I choć boli, że nie można już złożyć życzeń, to można szepnąć w myślach: „Mamo, dziękuję”.
I na koniec – nie zapominajmy, że dzień matki trwa tak naprawdę codziennie. Miłość matki nie ma bowiem daty ważności.