To miała być zaufana specjalistka, powierniczka finansowych tajemnic. Zamiast tego – według sądu – była precyzyjną złodziejką z kalkulatorem i dostępem do konta. G. K. – była księgowa z Wrocławia – przez pięć lat miała systematycznie okradać swoich pracodawców i zleceniodawców. Właśnie zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd nie miał wątpliwości: kobieta działała z zimną krwią, metodycznie i… w krótkich odstępach czasu.
Trybunał osądził: winna!
18 marca 2025 roku, sala rozpraw III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Na ławie oskarżonych – 47-letnia G. K. – rozwiedziona, matka dwójki dzieci, wykształcona księgowa. Przed nią stosy dokumentów, rachunków i dowodów. Wśród nich jedno niezmienne: rachunek krzywd. Ponad 392 tysiące złotych – dokładnie tyle, według sądu, miała przywłaszczyć oskarżona, działając na szkodę trzech podmiotów: spółki z o.o., Fundacji Ochrony (…) oraz Komitetu Ochrony (…).
Wyrok: 1 rok i 6 miesięcy więzienia oraz nakaz pełnego naprawienia szkody. Sąd nie dał wiary tłumaczeniom księgowej, że niektóre z przelewów to jej wynagrodzenie. Zdaniem sędziego Mariusza Wiązka, była to raczej próba rozmycia odpowiedzialności niż realna obrona.
Przelew za przelewem, konto za kontem
Mechanizm był – według sądu – prosty, lecz trudny do wykrycia. G. K. najpierw jako etatowa księgowa, potem jako zleceniobiorczyni, miała przelewać pieniądze nie na rachunki firmowe, lecz… na swoje prywatne konto i konto syna. Tak działała przez pięć lat – od 2018 do marca 2023 roku. Łącznie naliczono ponad 100 przelewów. Nikt nie zauważył, nikt nie zgłaszał. Do czasu.
Sędzia Wiązek:
„Oskarżona działała z góry powziętym zamiarem. Jej działania nie były przypadkowe – to był ciąg przemyślanych i konsekwentnych decyzji, które doprowadziły do uszczuplenia majątku trzech podmiotów.”
„Nie jestem chora psychicznie” – potwierdzili biegli
Podczas procesu biegli psychiatrzy jednoznacznie orzekli, że G. K. miała pełną świadomość swoich czynów i była zdolna pokierować swoim postępowaniem. Nie cierpiała na zaburzenia psychiczne, nie była upośledzona – krótko mówiąc: wiedziała, co robi.
Kara – czy wystarczająca?
Sąd wziął pod uwagę niekaralność oskarżonej, przyznanie się do winy i deklarację chęci spłaty długu. Ale nawet mimo tego, orzeczona kara budzi kontrowersje. Rok i pół za blisko 400 tysięcy złotych? Czy to adekwatna kara za takie przestępstwo?
G. K. będzie musiała zapłacić:
-
108 743,88 zł spółce z o.o.,
-
253 574,37 zł Fundacji Ochrony (…),
-
17 330 zł Komitetowi Ochrony (…),
a do tego jeszcze 1 928,42 zł kosztów sądowych.
„Po wokandzie” wraca za tydzień
To pierwszy z wielu wyroków, które przybliżymy Wam w naszym nowym cyklu. Bo prawda, nawet ta ukryta w setkach kart akt sądowych, potrafi być bardziej sensacyjna niż niejeden serial kryminalny. A rzeczywistość – bardziej bezlitosna niż najostrzejszy scenariusz.
III K 344/24
-
Data orzeczenia:
-
Organ orzekający:
-
Sąd: