Rijad, 25 marca 2025 r. – W stolicy Arabii Saudyjskiej rozpoczęły się rozmowy, które mogą zadecydować o losach trwającego od ponad trzech lat konfliktu na Ukrainie. Przy stole negocjacyjnym zasiedli przedstawiciele USA, Ukrainy i Rosji, a stawka jest wysoka: rozejm jeszcze przed Wielkanocą. Biały Dom naciska na szybkie porozumienie, ale sceptycyzm wobec intencji Moskwy i różnice między sojusznikami rzucają cień na szanse powodzenia. Tymczasem w Kanadzie nowy premier Mark Carney zapowiada antypopulistyczną ofensywę – czy to odpowiedź na politykę Donalda Trumpa?
Rijad jako scena globalnej dyplomacji
Wybór Rijadu na miejsce negocjacji nie jest przypadkowy. Arabia Saudyjska, coraz bardziej aktywna na arenie międzynarodowej, chce ugruntować swoją pozycję mediatora. To neutralny grunt dla stron, które od miesięcy unikały bezpośrednich rozmów pod auspicjami Zachodu czy ONZ. Donald Trump, powracający na fotel prezydenta USA, widzi w tym szansę na dyplomatyczny sukces. „Zakończymy tę wojnę szybko i skutecznie” – deklarował w kampanii. Teraz, z Wielkanocą (20 kwietnia) na horyzoncie, Biały Dom zwiększa presję, by słowa zamienić w czyny.
Na stole leżą różne scenariusze: od tymczasowego zawieszenia broni po bardziej ambitne próby ustalenia granic wpływu. Ukraina, reprezentowana przez ekipę Wołodymyra Zełenskiego, podkreśla jednak, że nie pójdzie na ustępstwa kosztem suwerenności. „Nie oddamy ani centymetra naszej ziemi” – powtarza Kijów, choć w kuluarach słychać, że presja ze strony USA rośnie.
Rosja: partner czy przeszkoda?
Największą niewiadomą pozostaje Rosja. Kreml, oficjalnie otwarty na rozmowy, stawia warunki trudne do przyjęcia: uznanie aneksji Krymu i Donbasu, neutralność Ukrainy, demilitaryzacja. „To nie negocjacje, to ultimatum” – komentuje jeden z ukraińskich dyplomatów. Sceptycyzm wobec Moskwy podsycają jej działania: mimo trwających rozmów, rosyjskie rakiety nadal spadają na ukraińską infrastrukturę. Czy Władimir Putin gra na czas, konsolidując zdobycze terytorialne, czy rzeczywiście szuka kompromisu? Eksperci są podzieleni, ale historia – od Mińska po wcześniejsze rozejmy – każe zachować ostrożność.
Trump kontra Zachód?
Administracja Trumpa zdaje się przyjmować pragmatyczne podejście: zakończenie konfliktu ma przynieść ulgę budżetowi USA, zmęczonemu miliardowymi pakietami dla Ukrainy, i otworzyć drzwi do odprężenia z Rosją. To jednak stawia Waszyngton w kontrze do europejskich sojuszników, którzy widzą w ustępstwach wobec Moskwy zagrożenie dla bezpieczeństwa kontynentu. „Jeśli USA narzucą Ukrainie porozumienie, Europa będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce” – ostrzega unijny dyplomata w Brukseli.
Tymczasem w Kanadzie Mark Carney, nowy premier i były szef Banku Anglii, wysyła inny sygnał. W swoim pierwszym exposé zapowiedział „anty populistyczną ofensywę” – inwestycje w gospodarkę, nowe sojusze i wsparcie dla multilateralizmu. Choć nie wymienił Trumpa z nazwiska, kontekst jest jasny: Ottawa szykuje się na scenariusz, w którym USA wycofują się z roli lidera Zachodu. Czy Kanada, wraz z Europą, może stać się przeciwwagą dla polityki Białego Domu? Eksperci wskazują na możliwe zacieśnienie współpracy z Ukrainą – także militarnej – gdyby pomoc Waszyngtonu osłabła.
Co dalej?
Rozmowy w Rijadzie to więcej niż próba rozejmu – to test dla globalnego porządku. Sukces, czyli choćby tymczasowe zawieszenie broni, dałby Trumpowi argument w polityce wewnętrznej, ale za cenę potencjalnego rozłamu z sojusznikami. Fiasko negocjacji może z kolei wzmocnić pozycję Europy i Kanady, zmuszając je do większej samodzielności wobec Rosji. Ukraina, kluczowy gracz, balansuje między wolą walki a presją zewnętrzną – jej głos będzie decydujący.
W tle słychać już pytania o przyszłość NATO, relacje transatlantyckie i długofalowe skutki kompromisu z Moskwą. „To nie tylko o Ukrainę, to o to, jak świat poradzi sobie z autokratami” – podsumowuje analityk z think tanku Atlantic Council. Na razie w Rijadzie trwa gra nerwów. Czy Wielkanoc przyniesie pokój, czy tylko kolejną odsłonę konfliktu? Odpowiedź poznamy w najbliższych tygodniach.
Autor: Rafał Chwaliński