Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Sąd, który nie liczy głosów, tylko siebie

Sad ktory nie liczy glosow tylko siebie

Kontekst orzeczenia Sądu Najwyższego z 1 lipca 2025 roku

W matematyce zasada jest prosta: masz wynik – przedstaw dowód. A jeśli chcesz być pewien – przelicz raz jeszcze. W demokracji powinno być podobnie. Zwłaszcza wtedy, gdy chodzi o wybór najważniejszej osoby w państwie. Ale 1 lipca 2025 roku polski Sąd Najwyższy – a raczej jego kontrowersyjna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – uznał, że dowody są zbędne. Że wynik sam się broni. A skoro tak, to Karol Nawrocki zostaje prezydentem – bez potrzeby dalszych pytań.

Demokracja to nie akt łaski

Reklama

Prawda jest taka, że jeśli demokracja zaczyna potrzebować wyjaśnień, to znaczy, że coś z nią jest nie tak. A tutaj potrzebujemy ich jak nigdy wcześniej. Ponad 54 tysiące protestów wyborczych – z czego 21 uznanych za zasadne – zostało potraktowanych jak pyłek na stole: zauważony, ale zmieciony bez namysłu. Bo przecież – jak stwierdzili sędziowie – nawet jeśli błędy były, to nie zmieniają całościowego wyniku. I tak właśnie zamknięto sprawę. Bez ponownego przeliczenia głosów. Bez głębszej analizy. Bez dyskusji o standardach.

Ale to nie koniec pytań. To dopiero początek.

Czy ci sędziowie mieli w ogóle prawo orzekać? Izba, która ogłosiła ten werdykt, od dawna budzi poważne wątpliwości. Została powołana w ramach sądowej rewolucji PiS. Obsadzona ludźmi, których powołała neo-KRS – ciało, którego niezależność została zakwestionowana przez Trybunał Sprawiedliwości UE i Europejski Trybunał Praw Człowieka. Mówiąc wprost: zasiadają w niej osoby, które wielu prawników i konstytucjonalistów nie uznaje za sędziów w świetle prawa międzynarodowego.

Ba, nawet niektórzy członkowie tej izby – jak Leszek Bosek czy Grzegorz Żmij – składają zdania odrębne i piszą czarno na białym: nasza izba nie spełnia standardów niezależnego sądu. Więc jakim cudem może orzekać o ważności wyborów prezydenckich?

Bodnar protestuje, ale milczy

Adam Bodnar – minister sprawiedliwości i prokurator generalny – próbował wyłączyć sędziów tej izby. Bezskutecznie. Wnioski zostały odrzucone. A później… zapadła cisza. Żadnego jasnego stanowiska, żadnych dalszych kroków. Koalicja Obywatelska, która przecież miała przywracać praworządność, zachowuje się jak kierowca, który widzi czerwone światło, ale z braku hamulców jedzie dalej, udając, że to pomarańczowe.

Gdzie są działania? Gdzie odwaga?

Dlaczego ten organ nadal działa, skoro przez znaczną część środowiska prawniczego i opinii międzynarodowej jest uznawany za wadliwy? Dlaczego rząd nie zmienia ustawy o Sądzie Najwyższym? Dlaczego nie przekazuje kompetencji do innych izb? Dlaczego zapowiada zaprzysiężenie prezydenta, jakby wszystko było w porządku?

Bo to wygodne. Bo lepiej nie wywoływać kryzysu konstytucyjnego. Bo obawia się weta prezydenta Dudy. Bo, być może, obecnej władzy również odpowiada zachowanie pozorów stabilności.

A ludzie mają dość pozorów.

Bo czy można ufać państwu, które mówi: „tak, są błędy, ale nie mają znaczenia”? Czy możemy mówić o demokracji, kiedy orzeka organ o zakwestionowanej legalności, a rząd, który miał ten organ rozliczać, biernie przyjmuje jego wyroki? Czy naprawdę tak wygląda państwo prawa?

Nie chodzi już nawet o Karola Nawrockiego.

Chodzi o nas – obywateli. O to, że ponad 54 tysiące osób wysłało protesty, a ich głos został zlekceważony. O to, że w miejscach takich jak Gdańsk, Kraków czy Brześć Kujawski pojawiły się uchybienia, ale nie wyciągnięto z nich konsekwencji. O to, że jeśli wybory są jak matematyczne równanie, to nikt nie pofatygował się, by pokazać pełne obliczenia. Ot, powiedzieli: „wynik się zgadza, wierzcie nam”.

Ale wiara to nie prawo. Demokracja to nie łaska. A sprawiedliwość to nie teatr.

Jeśli chcemy odzyskać zaufanie do państwa, musimy zacząć od prostych rzeczy: od uczciwego przeliczenia, od przejrzystych reguł, od odważnego działania. Nie da się reformować sądów, pozwalając jednocześnie nielegalnym izbom orzekać o losach państwa.

Nie da się mówić o praworządności, jeśli jej podstawy pozostają naruszone.

A przede wszystkim – nie da się liczyć na przyszłość, jeśli nikt nie chce liczyć głosów.

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane