2 kwietnia 2025 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stał się sceną politycznego spektaklu pełnego gniewu, oskarżeń i krzyków. Wszystko rozpoczęło się, gdy poseł Roman Giertych wszedł na mównicę sejmową. Jego wypowiedź wywołała gwałtowną reakcję posłów Prawa i Sprawiedliwości, która zakończyła się skandowaniem słowa „morderca”. Jak ustalono, inicjatorką hasła była posłanka Iwona Arent.
Zgromadzeni wokół mównicy posłowie stworzyli obraz chaosu. Na zdjęciach z sali plenarnej widać wyraźnie Jarosława Kaczyńskiego oraz Romana Giertycha twarzą w twarz, podczas gdy politycy obu stron krzyczeli i wymieniali ostre słowa. Interwencja marszałka nie przyniosła natychmiastowego efektu — przez kilka minut sytuacja była bardzo napięta.
W sieci pojawił się również zapis wystąpienia, w którym Giertych miał zostać nazwany „sadystą”, co według komentatorów politycznych mogło być odpowiedzią na wcześniejsze jego wypowiedzi i działania. Dokument tekstowy zawierający zapis fragmentów debaty jest chaotyczny i niejednoznaczny, co może sugerować, że emocje w sali sejmowej osiągnęły poziom trudny do kontrolowania.
Czy polski parlament przekroczył kolejną granicę kultury politycznej? To pytanie zadają dziś nie tylko komentatorzy i dziennikarze, ale również wyborcy obserwujący życie publiczne z coraz większym niepokojem.
„Nie jestem z tobą po imieniu, łabudzie!” – miał powiedzieć Jarosław Kaczyński do Giertycha, co tylko podkreśla groteskowy, ale i dramatyczny charakter całego zajścia.
Nie wiadomo, czy w związku z incydentem zostaną wyciągnięte konsekwencje dyscyplinarne. Marszałek Sejmu na razie nie ogłosił żadnego oficjalnego komunikatu w tej sprawie.
„Mów mi wuju” – tak zwrócił sie Roman Giertych do Jarosława Kaczyńskiego po stwierdzeniu, że badacze drzewa genaologicznego uznali że sa powiązani, jako forma kpiny i żartu
