Balcerowicz ostro o planach Tuska: „To mętny slogan. Potrzebujemy prywatyzacji, a nie cofania się do socjalizmu”
Czy repolonizacja gospodarki, zapowiedziana przez premiera Donalda Tuska, to krok w stronę suwerenności ekonomicznej, czy raczej powrót do politycznego zarządzania gospodarką rodem z czasów PRL? Profesor Leszek Balcerowicz, były wicepremier i minister finansów, a obecnie przewodniczący Rady Forum Obywatelskiego Rozwoju, nie pozostawia złudzeń: to hasło to „mętna mgła”, za którą może kryć się wszystko – od populizmu po naruszenie reguł Unii Europejskiej.
„Nie wiem, co to znaczy repolonizacja. To jest jakiś mętny slogan, który może być różnie interpretowany. My potrzebujemy odpolitycznienia gospodarki poprzez prywatyzację” – mówi Balcerowicz w rozmowie z agencją Newseria.
Ekonomista zwraca uwagę, że gospodarka nadal w zbyt dużym stopniu znajduje się pod bezpośrednią kontrolą polityków. Szczególnie wyraźnie widać to w sektorze bankowym, gdzie – po przejęciach dokonanych przez rząd PiS – aż połowa rynku znajduje się w rękach państwa. Balcerowicz przypomina, że Polska – tuż za Turcją – posiada jeden z najwyższych w Unii Europejskiej poziomów państwowego udziału w gospodarce.
Słowa Tuska i reakcje rynku
Zapowiedź Tuska padła podczas Europejskiego Forum Nowych Idei w Warszawie. Premier mówił o „nacjonalizacji gospodarki” i końcu „naiwnej globalizacji”. Wskazywał, że spółki państwowe nie powinny maksymalizować zysku jako priorytetu. Skutki dla rynku były natychmiastowe – kursy największych firm z indeksu WIG20, w tym Orlenu i KGHM, zanotowały spadki, co odebrano jako sygnał zagrożenia dla interesów mniejszościowych akcjonariuszy.
Chwilę później rozpoczęto konkretne działania. Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz tłumaczyła, że „Repolonizacja to więcej Polski w polskiej gospodarce”, choć zastrzegła, że nie oznacza to renacjonalizacji. Celem ma być wspieranie krajowych firm, także prywatnych, przez zmiany w zamówieniach publicznych.
Głos społeczeństwa podzielony
Badanie Forum Obywatelskiego Rozwoju pokazuje, że opinia publiczna jest podzielona. O ile ogólna teza, że „gospodarka lepiej działa, gdy więcej firm jest w rękach prywatnych” spotyka się z akceptacją (ponad połowa ankietowanych), to już konkretne pytania o prywatyzację KGHM czy Orlenu budzą sprzeciw – tylko 34 proc. jest za, a 43 proc. przeciw.
Dla Balcerowicza to dowód, że narracja wokół własności państwowej jest nie tylko nieprecyzyjna, ale też emocjonalnie nacechowana. „Nie musimy się sugerować sloganami polityków. Trzeba pytać precyzyjnie, co chcą zrobić, i oceniać, czy to ma sens w świetle danych i doświadczeń” – komentuje profesor.
Krytyka braku działań nowego rządu
Balcerowicz wskazuje również na brak reform po przejęciu władzy przez nową koalicję w 2023 roku. „Jestem zdumiony, że po wyborach nic nie ma w programie obecnie rządzących w sprawie eliminacji wpływu polityków na gospodarkę. To właśnie ten wpływ prowadzi do nieefektywności, zadłużenia i utraty konkurencyjności.”
Jego zdaniem nowy rząd powinien zerwać z dziedzictwem PiS-u, a nie je kontynuować. Tylko pełna prywatyzacja i wzmocnienie konkurencji może – według Balcerowicza – umożliwić Polsce dalszy rozwój i dogonienie państw Zachodu pod względem poziomu życia.