Prima Aprilis – święto śmiechu z długą historią

prima aprilis

Kto się nabrał, ten przegrał – ale z uśmiechem. 1 kwietnia to dzień, w którym nawet najpoważniejsi dają się porwać żartom. Prima Aprilis – święto śmiechu, psikusów i niegroźnych kłamstewek – obchodzone jest w wielu krajach świata. Ale skąd właściwie się wzięło? I dlaczego nadal co roku tak chętnie dajemy się nabierać?

Starożytne korzenie w wiosennych obrzędach

Choć tradycja robienia żartów 1 kwietnia ugruntowała się w Europie dopiero w XVI wieku, jej źródeł można szukać znacznie wcześniej. W starożytnym Rzymie święto Veneralia, obchodzone właśnie 1 kwietnia, było okazją do zabawy, przebieranek i śmiechu. W Indiach obchodzono Holi – kolorowe święto radości, a w Persji – Sizdah Bedar, dzień żartów i pikników na świeżym powietrzu.

„Wiosna zawsze była czasem odnowy, radości i rozluźnienia. Nie dziwi więc, że właśnie w tym okresie narodziła się tradycja figlów” – mówi dr Anna Czajka, kulturoznawczyni z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Reklama

Pierwsi „głupcy” i zmiana kalendarza

Jedna z najbardziej rozpowszechnionych hipotez mówi, że Prima Aprilis zyskał popularność po reformie kalendarza gregoriańskiego z 1582 roku. Gdy Nowy Rok przeniesiono z 1 kwietnia na 1 stycznia, niektórzy ludzie nadal świętowali po staremu – i stawali się celem żartów. Mówiono o nich „kwietniowi głupcy”.

Jednak badacze są sceptyczni wobec tej wersji. „Dowody wskazują, że zwyczaj robienia żartów 1 kwietnia istniał już wcześniej, np. w Niderlandach w połowie XVI wieku” – podkreśla historyk prof. Tomasz Król. W jednym z poematów z 1561 roku sługa daje się nabrać na fikcyjne polecenia pana. Pod koniec utworu orientuje się: to przecież „głupie posyłki na pierwszy kwietnia”.

Rybka na plecach i spaghetti na drzewach

Zwyczaje primaaprilisowe przybrały różne formy w zależności od regionu. We Francji i Włoszech do dziś dzieci przyklejają papierowe rybki na plecy kolegów – „kwietniowa ryba” to klasyczny żart. W Wielkiej Brytanii dowcipy można robić tylko do południa, a w Rosji wszyscy znają hasło: „Pierwszego kwietnia – nikomu nie wierzę”.

Media również chętnie włączają się w zabawę. W 1957 roku brytyjskie BBC pokazało reportaż o zbiorach spaghetti z drzew w Szwajcarii – tysiące widzów zadzwoniło z pytaniem, jak wyhodować makaron w ogrodzie. W Polsce znane są żarty o zmianie nazw miast, nowych banknotach czy sensacyjnych odkryciach archeologicznych.

Śmiech jako wentyl społeczny

Choć to tylko dzień żartów, Prima Aprilis pełni też ważną funkcję kulturową. Daje przestrzeń do śmiechu, chwilowego odwrócenia ról i zrelaksowania się w sztywnej codzienności.

„To bezpieczny sposób na rozładowanie napięcia. Możemy śmiać się z siebie nawzajem, testować naszą łatwowierność, a przy okazji spojrzeć na świat z większym dystansem” – mówi psycholożka Karolina Włodarczyk.

Współczesne społeczeństwo – pełne informacji, fake newsów i medialnych sztuczek – może potraktować 1 kwietnia jako trening czujności. A może nawet jako dzień refleksji nad tym, jak łatwo dać się oszukać. Nawet w dobrej wierze.

Tradycja silniejsza niż czas

Dziś, mimo że wiele osób zna reguły Prima Aprilis, wciąż dajemy się nabrać. Może dlatego, że w głębi duszy… po prostu tego chcemy? Śmiech łączy. A żarty – nawet te nieco głupkowate – są dowodem, że jeszcze mamy w sobie dziecko. A może po prostu: że chcemy wierzyć, choćby przez chwilę, że spaghetti naprawdę rośnie na drzewach.

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts