Ponad 27 miliardów złotych – tyle wart jest jeden z największych projektów infrastrukturalnych w historii Polski. Morskie farmy wiatrowe Bałtyk 2 i Bałtyk 3, realizowane przez Grupę Polenergia i norweski Equinor, wkroczyły w fazę budowy. To nie tylko kamień milowy dla transformacji energetycznej kraju, ale również ogromny impuls dla rodzimej gospodarki.
– To nie jest już projekt przyszłości. To projekt teraźniejszości – podkreśla Miłosz Motyka z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. I trudno się z tym nie zgodzić. Budowa lądowej infrastruktury – stacji elektroenergetycznych w Pęplinie oraz bazy serwisowej w Łebie – już trwa, a przygotowania do montażu turbin na morzu mają ruszyć w 2026 roku.
Wszystko to dzieje się dzięki zamknięciu fazy finansowania – największego w Polsce w formule project finance. Jak informuje Dominika Kulczyk, przewodnicząca rady nadzorczej Polenergii, oznacza to pełną gotowość do realizacji inwestycji, której efektem będzie dostarczenie energii do ponad 2 milionów gospodarstw domowych już w 2027 roku.
Ale na tym nie koniec. W kolejce czeka Bałtyk 1 – jeszcze większa farma wiatrowa, która ma dostarczyć nawet 1560 MW zielonej energii. Obecnie trwa proces kwalifikacji do aukcji URE, która – jak zapowiada Grzegorz Kotte, dyrektor Departamentu Morskich Farm Wiatrowych w Polenergii – odbędzie się 17 grudnia.
Łączna moc trzech projektów – Bałtyk 1, 2 i 3 – ma pozwolić na zasilenie ponad 4 milionów polskich domów. Jak obrazowo przedstawia Kotte, jeden obrót turbiny wiatrowej o wysokości 260 metrów (!) wystarczy, by zasilić dom przez… cztery dni.
Co równie ważne, inwestycja to nie tylko energia, ale i impuls gospodarczy. Powstaje cały nowy łańcuch dostaw, a projekt już angażuje setki polskich firm. Dominika Kulczyk zapowiada, że kolejne etapy będą jeszcze bardziej oparte na krajowym potencjale – zwłaszcza przy realizacji Bałtyk 1.
Z danych wynika, że do 2030 roku Polska planuje mieć 5,9 GW mocy z morskiej energetyki wiatrowej, a dekadę później – aż 17,9 GW. To może odpowiadać nawet za 32% zapotrzebowania na energię w kraju. Dla porównania, dziś z OZE pochodzi niespełna 30% prądu.
– Im więcej takich projektów, tym niższe ceny energii – tłumaczy Motyka. Morska energetyka wiatrowa to bowiem nie tylko ekologia i niezależność energetyczna, ale też stabilność i realne oszczędności – zarówno dla biznesu, jak i obywateli.