Mieszkańcy gminy Oborniki Śląskie nie doczekają się zmian w rozkładzie jazdy komunikacji gminnej. Decyzja władz jest jasna – rozkład zostaje, a mieszkańcy muszą się dostosować. Problem? Wielu z nich już od dawna podnosi głosy, że obecny układ połączeń nie odpowiada ich realnym potrzebom, a teraz stało się jasne, że nie ma woli, by to zmienić.
Rozkład, który nie służy ludziom
Wcześniej alarmowaliśmy, że godziny kursowania autobusów nie są dostosowane do przyjazdów pociągów, przez co dzieci mają problem z dotarciem do szkół, a mieszkańcy do pracy. Sprawa wywołała szeroką dyskusję – obywatele w licznych komentarzach potwierdzili, że obecny rozkład nie bierze pod uwagę rzeczywistych potrzeb pasażerów. Mimo to, zamiast działań, dostaliśmy jedynie potwierdzenie, że zmian nie będzie.
Kto tu dla kogo jest?
Można odnieść wrażenie, że komunikacja gminna funkcjonuje bardziej dla statystyki niż dla mieszkańców. Urzędnicy uznali, że to obywatele powinni dostosować się do rozkładu jazdy, a nie odwrotnie. Przystanki są, autobusy kursują – czy to wystarczy, by uznać system transportu za efektywny? Dla decydentów najwyraźniej tak, dla mieszkańców – zdecydowanie nie.
Arogancja czy lekceważenie?
Czy naprawdę tak trudno dostrzec, że ludzie nie korzystają z transportu publicznego, bo po prostu jest on niepraktyczny? Brak dogodnych połączeń, niewystarczająca liczba kursów i niedopasowanie rozkładu do godzin pracy czy zajęć szkolnych sprawiają, że mieszkańcy są zmuszeni do wyboru innych środków transportu. Czas oczekiwania na przesiadki, brak synchronizacji z pociągami, a do tego kursy, które nie pokrywają rzeczywistych potrzeb komunikacyjnych – to nie jest transport publiczny, to biurokratyczna fikcja.
W sąsiednich gminach sprawa wygląda inaczej. Przykładem może być Wisznia Mała, gdzie komunikacja została dostosowana do rzeczywistych potrzeb mieszkańców. Podobnie w Trzebnicy, gdzie kursy autobusów są skoordynowane z rozkładem pociągów, co znacząco ułatwia codzienne dojazdy. Wystarczy spojrzeć na Wisznię Małą, gdzie komunikacja jest dostosowana do potrzeb mieszkańców i faktycznie działa. Rozmowę z tamtejszym wójtem na temat ich rozwiązań można odsłuchać pod [linkiem].
Co na to radni i sołtysi?
Radni, sołtysi – czy ktoś wreszcie podejmie temat? Czy władze gminy usłyszą głos mieszkańców i zajmą się realnym problemem? A może nadal obowiązuje podejście „moja chata skraja, nic nie mogę zrobić”? Mieszkańcy czekają na konkretne odpowiedzi, a nie urzędnicze tłumaczenia.