Z zewnątrz – błysk. Promocje, inwestycje, foldery w kolorze triumfu. Z lotu drona – sielanka. Z bliska? Lepiej nie patrzeć. Bo jak się pochylić nad szczegółem, to człowieka uderzy nie tylko zapach z przepełnionego kubła, ale i gorycz absurdalnego niedbalstwa.
Weźmy taki rozkład jazdy linii miejskiej. A właściwie resztki tego, co z niego zostało. Kartka, która widziała niejedną zimę i żadnego urzędnika. Odarta, obdarta, niemal przegniła, wisi jak symbol. Symbol tego, że „drobiazgi” już nikogo nie interesują. Bo przecież mieszkańcy mają aplikacje, Internet, telepatyczne połączenie z kierowcą autobusu. Po co im papier? Po co im porządek?
Obok tablica informacyjna – niby do informacji, ale raczej do zgadywania. Pokryta kurzem, błotem, czasem pająkiem – po prostu naturalna, ekologiczna. Gmina Trzebnica idzie z duchem czasu, oszczędza wodę. Mycie to luksus, który został na folderze reklamowym.
A teraz śmietnik – o, temat-rzeka! Bo w końcu nie każdy karton trzeba zgniatać, prawda? Po co się schylać, naciskać, rozkładać? Wrzucasz jak leci – jesteś królem kontenera. Reszta? Niech się martwi. Estetyka? Przestrzeń wspólna? Kto by się przejmował. W końcu to nie twój dom, to „tylko osiedle”. A że przy okazji wrzuciłeś też kawałek swojej pogardy do wspólnego dobra – no cóż, przynajmniej zrobiłeś to szybko.
A gabaryty? Leżą. Na trawniku, pod drzewem, czasem pod klatką. Może znikną. Może UFO je zabierze. Bo najwyraźniej miasto nie ma systemu, nie ma pomysłu, a może po prostu nie ma ochoty.
I nie, to nie jest czepianie się. To nie lament „dziennikarzyny”. To spis powszechnego znużenia. Miasto rośnie, rozwija się, chwali się sukcesami – i dobrze. Ale sukces, którego nie pielęgnuje się każdego dnia, zamienia się w fasadę. A ta, jak wiemy, lubi odpadać przy pierwszym podmuchu wiatru.
Nie wszystko trzeba budować od nowa. Czasem wystarczy zadbać o to, co już jest. Posprzątać. Zgniatać kartony. Zmienić rozkład jazdy raz na dekadę. Umyć tablicę. Patrzeć, myśleć, działać. Proste? Chyba zbyt proste dla tych, którzy wolą przecinać wstęgi.
Autor: Rafał Chwaliński
Zdjęcia: Rafał Chwaliński