Trzebnica. 17 maja. Noc Muzeów. Wrocław żyje – galerie, muzea, instalacje, muzyka, światło, tłumy. A w Trzebnicy? Cisza, ciemność i… urząd stanu cywilnego.
Tak, dobrze czytacie. W Trzebnicy muzeum nie istnieje fizycznie. Kiedyś – dawno, w czasach świetności i może jeszcze kaset VHS – znajdowało się w ratuszu. Dziś w tym miejscu mieści się Urząd Stanu Cywilnego. Muzeum pozostało więc tylko na papierze. Ot, taka duchologiczna instytucja – istnieje, ale tylko w regulaminach i schematach organizacyjnych.
Dyrekcja bez muzeum – czyli jak wygrać, gdy się przegrało
Choć muzeum nie ma lokalu, wystaw ani gości, to dyrektor jest. I to nie byle kto – Anna Zgóra-Kozielska, świeżo zatrudniona po ostatnich wyborach samorządowych. Jak głosi ludowy żart urzędniczy: „Nie dostałeś się do rady? Nic nie szkodzi – poczekaj na stanowisko”. Trzebnicka wersja tej zasady zdaje się działać wzorcowo.
Poprzedni dyrektor – Arkadiusz Kucharski – również był. Co robił? Trudno powiedzieć. Może przygotowywał się do nieistniejących wystaw w nieistniejącym muzeum. Teraz pałeczkę przejęła nowa dyrektor. I choć eksponatów nie ma, budynku nie ma, to przecież ktoś musi tego pilnować, prawda?
Foto z muzeum
Galeria Trzebnicka – zamknięta z przyzwyczajenia
Trzebnica ma też galerię miejską. Działa od poniedziałku do piątku, od ósmej do szesnastej – czyli dokładnie w godzinach, gdy większość mieszkańców pracuje. W weekendy – wiadomo – nieczynna. Noc Muzeów? Wolne. Bo kultura w Trzebnicy to nie sprint, to maraton przez labirynt absurdów.
Więc co mogą zwiedzić mieszkańcy w tę noc? Oświetlony ratusz. Może nawet spotkają któregoś z radnych, który pomylił wieczorny spacer z udziałem w wydarzeniu kulturalnym.
Radni – kulturalni inaczej
Schemat organizacyjny Urzędu Miejskiego w Trzebnicy to prawdziwe dzieło sztuki. Wydziały, referaty, samodzielne stanowiska. W teorii: potężna machina samorządowa. W praktyce: kopalnia etatów „na otarcie łez”. Kto nie dostał się do rady – znajdzie miejsce w strukturze. Kto przegrał wybory – może zostać pełnomocnikiem od czegoś niewidzialnego.
Bo w Trzebnicy największą wystawą jest teatr urzędniczych stanowisk.
Epoka cieni i poklepywań po plecach
Zamiast wydarzeń kulturalnych – cień po kulturze. Zamiast promocji sztuki – promocja znajomości. Zamiast muzeum – urząd. Zamiast galerii – godziny urzędowe.
Czy to już performance? Może happening? Nie – to po prostu Trzebnica. Gmina, w której duch kultury unosi się nad ratuszem, ale nie może znaleźć wejścia.