Trzebnica: powiatowe miasto o gminnym charakterze?

Senna trzebnica

Trzebnica: powiatowe miasto o gminnym charakterze?


Czy Trzebnica to naprawdę miasto powiatowe, czy tylko większa gmina z ambicjami?
Mimo że Trzebnica jest formalnie stolicą powiatu trzebnickiego, to na pierwszy rzut oka bardziej przypomina miejscowość o gminnym charakterze niż ośrodek tętniący życiem – społecznym, kulturalnym, obywatelskim. Po godzinie 18:00 w centrum robi się pusto, a weekendy zdają się omijać miasto szerokim łukiem.


Kultura po godzinach? Raczej nie.

Miasto, które chce być uznawane za powiatowe centrum, powinno proponować swoim mieszkańcom ofertę kulturalną i rozrywkową również po godzinach pracy urzędów. Tymczasem w Trzebnicy jedyne miejsce, które stara się utrzymać jakikolwiek rytm, to niewielkie kino. Brakuje aktywnej galerii miejskiej, nieczynne w weekend muzeum raczej odstrasza niż przyciąga, a inicjatywy typu festyny z karuzelami przypominają bardziej odpust niż miejskie święto z prawdziwego zdarzenia.

„Nie mam gdzie pójść z dziećmi w niedzielę. Klasztor? Piękny, ale czy mamy bazować tylko na duchowości?” – mówi pani Anna, mieszkanka osiedla Wzgórze.


Góra, która nie działa – czyli zmarnowany potencjał

Jednym z najbardziej niedocenionych miejsc w Trzebnicy jest Kocia Góra. Naturalny punkt widokowy, idealny na plenerowe wydarzenia kulturalne, koncerty, warsztaty, kino letnie. A jednak… pustka. Gdy coś już się dzieje, to z mizerną promocją, jakby organizatorzy robili to tylko dla siebie. Informacja trafia do wtajemniczonych – reszta miasta dowiaduje się po fakcie.


Panorama… ale tylko dla wybranych?

W rozmowach z mieszkańcami wraca temat lokalnego czasopisma „Panorama Trzebnicka”. Pismo gminne, utrzymywane z pieniędzy publicznych, powinno być przestrzenią otwartą – nie tylko dla urzędników i oficjalnych komunikatów, ale również dla lokalnych inicjatyw, NGO, aktywistów. Tymczasem coraz więcej osób odbiera je jako biuletyn sukcesu obecnej władzy, bez miejsca na debatę czy krytykę. Jak mówi jeden z rozmówców: „Panorama to jak kronika dworska – ładne zdjęcia, uśmiechy, sukcesy. A gdzie życie prawdziwej Trzebnicy?”.


Czy sukces burmistrza to sukces mieszkańców?

Obecny burmistrz Marek Długozima bez wątpienia może pochwalić się skutecznością administracyjną. W porównaniu do swoich poprzedników, których strategią było „nie da się”, faktycznie wykonał skok cywilizacyjny. Ale czy ten rozwój dotyczył rzeczywistego życia miejskiego, czy jedynie infrastruktury? Czy Trzebnica to dziś bardziej przestrzeń do życia, czy tylko do spania?


Przyszłość pod znakiem LGD i… stagnacji?

W kuluarach mówi się o możliwej kandydaturze przewodniczącego Rady Miejskiej na burmistrza. Problem w tym, że zamiast wizji rozwoju pojawia się raczej troska o „dobrostan własny”. Osoba ta związana jest z lokalną grupą działania (LGD), organizacją, która – przynajmniej w teorii – miała być impulsem do rozwoju lokalnego. Tymczasem działalność LGD jest oceniana jako „żenujące przetrwanie”. Żadnych spektakularnych projektów, żadnej inspiracji, tylko biurokratyczne minimum.

Podobne zarzuty pojawiają się wobec LGD powiatowego szczebla – brak działań, inicjatyw, dialogu z mieszkańcami. Jakby najważniejsze było, by… nie robić nic, co może wzbudzić zbyt duże zainteresowanie.


Trzebnica: obojętność czy zmęczenie?

Na końcu warto zadać pytanie: czy mieszkańcy naprawdę tego chcą? Czy obojętność wobec marazmu miejskiego wynika z braku wiary, że może być lepiej, czy z faktycznego zadowolenia? Zakupy można zrobić, spać się da – ale czy to wszystko? Czy to naprawdę wystarczy, by mówić, że Trzebnica to powiatowe miasto z ambicją, a nie senny punkt przesiadkowy pomiędzy Wrocławiem a północą Dolnego Śląska?

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts