Gmina Trzebnica dopiero co – jako ostatnia w regionie – złożyła sprawozdanie z gospodarowania nieczystościami ciekłymi za 2023 rok. Z opóźnieniem, ale formalność dopełniono. Jednak lektura dokumentu nie pozostawia złudzeń: nie samo opóźnienie jest tu największym problemem, lecz niepokojąca luka w wiedzy urzędników. Gmina nie ma pojęcia, co dzieje się z szlamem z przydomowych oczyszczalni ścieków. I to w miejscu, które coraz głośniej mówi o ambicjach uzdrowiskowych.
Z danych wynika, że na terenie gminy działa 314 przydomowych oczyszczalni ścieków. Problem w tym, że z żadnej z nich – oficjalnie – nie odebrano ani litra osadów. Tabela w sprawozdaniu mówi jasno: wartość „0”. Ani gmina nie zorganizowała odbioru, ani nie wie, czy ktoś to zrobił. Szlam znika – ale nikt nie wie gdzie. I to dosłownie.
Według obowiązujących przepisów właściciele oczyszczalni muszą opróżniać osadniki nie rzadziej niż raz na dwa lata – w zależności od liczby mieszkańców i rodzaju instalacji. To minimum, jeśli nie chce się, by oczyszczalnia stała się bombą biologiczną. A jednak Trzebnica nie ma ani jednego potwierdzenia, że choćby jedna taka usługa została wykonana w 2023 roku.
Urzędnicy co prawda przeprowadzili 26 kontroli, wykryli przypadki braku umów i dowodów uiszczania opłat, nałożyli mandaty i polecili przedkładanie dokumentów. Ale pytanie brzmi: dlaczego gmina dopiero teraz zaczyna przyglądać się tematowi, który dotyczy zdrowia, środowiska i bezpieczeństwa mieszkańców?
W tym samym czasie z 2726 zbiorników bezodpływowych (szamb) odebrano ponad 830 tys. m³ ścieków. Wszystko to trafiło do stacji zlewnych i oczyszczalni w Trzebnicy, Pietrowicach Małych i Wrocławiu. Gmina umie zliczyć szambo – ale nie umie się dowiedzieć, co dzieje się z osadem z nowoczesnych, promowanych i ekologicznych oczyszczalni?
To sytuacja niedopuszczalna – szczególnie, gdy mowa o gminie, która promuje się jako zdrowa, ekologiczna i zasługująca na status uzdrowiska. Trzebnica nie może równocześnie chwalić się czystym powietrzem i piękną zielenią, a jednocześnie ignorować podstawowe obowiązki środowiskowe. Gdzie trafia osad? Czy wylewany jest na pola? Do rowów? A może do pobliskich cieków wodnych?
Na razie, zamiast statusu uzdrowiska, gminie należy się czerwona kartka. I ostrzeżenie – w 2024 roku nie wystarczy już tylko „złożyć sprawozdania”. Trzeba zająć się tym, co z niego naprawdę wynika.
Autor Rafał Chwaliński