Narastające napięcia między byłym prezydentem USA Donaldem Trumpem a prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim ponownie trafiły na światowe nagłówki. Trump oskarżył Zełenskiego o doprowadzenie do wojny z Rosją oraz określił go jako „dyktatora bez wyborów”. Słowa te wywołały burzę w kręgach politycznych zarówno w USA, jak i w Europie.
Zełenski, odpowiadając na zarzuty Trumpa, przypomniał, że decyzja o zawieszeniu wyborów prezydenckich wynika z trwającego konfliktu i zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Premier Wielkiej Brytanii Sir Keir Starmer poparł Zełenskiego, podkreślając, że podobne kroki podejmowała Wielka Brytania podczas II wojny światowej. „Jest demokratycznie wybranym liderem i to Ukraińcy zdecydują o jego przyszłości” – zaznaczył Starmer.
Dodatkowo, w amerykańskich kręgach politycznych rośnie obawa, że administracja Trumpa mogłaby dążyć do negocjacji pokojowych z Rosją bez bezpośredniego udziału Ukrainy. Zełenski wyraził swoje zaniepokojenie takimi działaniami, twierdząc, że nie doprowadzą one do trwałego pokoju, a jedynie do ustępstw na rzecz Rosji.
Jednym z kluczowych punktów spornych jest przyszłość Ukrainy w NATO oraz granice państwa. Niektóre osłabione frakcje w administracji Trumpa sugerują, że powrót do granic sprzed 2014 roku jest nierealistyczny, co wzbudza niezadowolenie w Europie i wśród sojuszników Ukrainy.
W odpowiedzi na napięcia Starmer zaproponował plan wsparcia, który może obejmować wysłanie do 30 000 brytyjskich i europejskich żołnierzy na Ukrainę w celu zabezpieczenia potencjalnego porozumienia pokojowego. Jednak perspektywa rozmów pokojowych prowadzonych bez Ukrainy rodzi obawy o przyszłość suwerenności tego kraju.
Sytuacja pozostaje dynamiczna, a dalszy rozwój wydarzeń będzie miał kluczowe znaczenie dla Ukrainy i jej relacji z Zachodem.
Autor Rafał Chwaliński