Czytam te komentarze i mam przed oczami Gombrowiczowską gębę. Tę maskę, którą nakładamy sobie sami, ale i którą inni wciskają nam na twarz. „Dość dojenia i skubania!”, „Polacy przede wszystkim!”. Brzmi dumnie, brzmi patriotycznie – a jednocześnie jest to tylko kalka, powtarzana bez zastanowienia.
Bo prawda jest taka, że to właśnie PiS przez osiem lat urządził obywatelom fiskalną masarnię. Parapodatki, daniny, składki, opłaty – wszystko w stylu średniowiecznej scholastyki: zamiast podatku mamy „daninę solidarnościową”, zamiast zwykłego potrącenia – „składkę zdrowotną bez odliczenia”. Obywatel ma płacić i jeszcze cieszyć się, że czyni to w imię narodu.
Ale suweren tego nie pamięta. Emocja zawsze zwycięża nad pamięcią. Ważne, że dziś można poklepać się po plecach i zakrzyknąć „Brawo!”. To daje poczucie siły i godności, choć w portfelu pusto.
A reszta? Reszta musi być powściągliwa. Trzeba uważać, by prawicowego barachła nie skrzywdzić, nie urazić, nie obrazić. Bo obraża się łatwo, a jego emocje są święte.
Tak więc mamy teatr gęb: jedni zakładają maskę „prostego Polaka, którego już nie będą doić”, inni milczą, żeby tej maski nie podrapać. I trwa ten chocholi taniec, w którym prawda jest nieważna. Ważne, by gęba nie spadła.
Autor: Rafał Chwaliński