„Moja chata z kraja”, czyli 800+ zamiast obrony wolności?
Karol Nawrocki, prezydent RP z nadania PiS, postanowił nie podpisać ustawy mającej wesprzeć Ukrainę w trudnym momencie wojny i odbudowy. Zamiast tego, jego narracja skupiła się na… 800+. Tak, to nie pomyłka – prezydent najchętniej mówił o jednym z filarów pisowskiego PR, zamiast o realnych działaniach w regionie, który płonie od kilku lat.
Czy dla jego elektoratu to wystarczy? Czy 10 milionów ludzi rzeczywiście kupuje narrację, że skoro „moja chata z kraja”, to nie musimy się przejmować wojną, która toczy się tuż obok naszych granic?
Przypomnijmy: jeszcze za rządów PiS Polska opłacała dostęp do internetu Starlink dla ukraińskiej armii. Decyzje były szybkie, konkretne, często nieprzejrzyste, ale jednak realne. Dziś, gdy nowy rząd KO próbuje kontynuować te działania legalnie i transparentnie, prezydent – wciąż jeszcze związany z minioną ekipą – mówi: „To już nieaktualne”.
Zamiast tego słyszymy znane nuty: zmienić rząd, wrócić do „prawdziwej Polski”, zbudować większość z Konfederacją, PiS-em, a może i z Koroną Polską. Cokolwiek, byle znów było „po naszemu”. Nawet jeśli oznacza to sabotowanie polityki zagranicznej państwa, naruszanie sojuszy, rozmontowywanie stabilizacji – ważne, by władza wróciła w ręce „właściwej opcji”.
Czy to jeszcze odpowiedzialność państwowa, czy już czysta gra o wpływy, prowadzona bez oglądania się na konsekwencje?
Nawrocki nie ukrywa swoich ambicji. Ale to nie ambicje głowy państwa, a raczej namiestnika jednej partii. Prezydent powinien być bezstronny. Tymczasem obserwujemy próbę storpedowania wszystkiego, co nie zostało podpisane przez poprzedników. „Po nas choćby potop” – można by rzec. A może lepiej: „po trupach do celu”?
Autor: Rafał Chwaliński