Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Telefon ważniejszy niż dziecko?

Bez telefonu da sie zyc

Telefon ważniejszy niż dziecko?

W pociągu Intercity „Mewa” wybuchła awantura. Nie o miejsce siedzące, nie o bilet, tylko o… telefon. Matka wyrwała córce urządzenie z ręki, pasażerowie zareagowali, konduktor wezwał policję, a pociąg stanął w Poznaniu. Cały skład czekał godzinę, bo rodzinny konflikt urósł do rangi interwencji państwowej. I powiedzmy to wprost: nie chodziło o przemoc, nie chodziło o zagrożenie. Chodziło o telefon.

Kiedy to czytam, przypominam sobie swoje wakacyjne doświadczenia. Pracuję przy koloniach – dzieci od 6 do 18 lat. Regulamin jest prosty: na 10 dni telefony oddają. Jeden wyjątek – trzeciego dnia mogą przez dwie godziny porozmawiać z rodzicami. I wiecie co? Dzieci żyją. Nie ma histerii, nie ma napadów paniki. Są wrzaski, bieganie, energia, którą trudno ogarnąć. Biorą życie garściami, nadrabiają to, co na co dzień zabiera im ekran.

Kiedy jednak przychodzi ten „dzień telefonów”, nagle dzieje się coś niepokojącego. Ośrodek cichnie. Nagle słychać tylko muchy i komary. Dzieci nieobecne, wciągnięte w ekran, jakby świat zgasł. I to nie one mają największy problem – największą histerię odstawiają rodzice. Mamusie, które nie doczytały umowy kolonijnej i przyjeżdżają z pretensjami, że jak to – przez tydzień nie ma kontaktu z ich pociechą.

Przed epoką mobilną, przed smartfonami, dzieci i rodzice dawali radę. Kolonie były czasem dorastania, nauki samodzielności, pierwszych przyjaźni, pierwszych kłótni i pierwszych pojednań – bez SMS-a co dwie godziny. A dziś? Dzieci przeżyją bez telefonu, ale dorośli – już nie.

Historia z pociągu jest tylko symboliczną ilustracją tego, co wisi w powietrzu. Telefon stał się bożkiem współczesnej rodziny. Rodzice panicznie boją się ciszy w komunikatorze, a dzieci – gdy tylko dostaną telefon – znikają z realnego świata. I w tym wszystkim, paradoksalnie, najbardziej samodzielne i najzdrowsze okazują się te dzieci, które na chwilę od telefonu się odetnie.

Może więc to nie dzieci potrzebują wychowania cyfrowego. Może to my, dorośli, musimy na nowo nauczyć się oddychać bez stukotu klawiatury i zielonej kropki w Messengerze.

Bo inaczej, zamiast wychowywać dzieci, wychowamy… kolejne pokolenie uzależnionych.


✍️ Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane