Odbywająca się nad Morskim Okiem taneczna scena otwierająca film zrealizowana została z udziałem 170 osób (ekipa i aktorzy łącznie);
Kilkuminutowe, wysokogórskie sceny w filmie często wiązały się z wykonaniem odpowiednich zabezpieczeń – ich zainstalowanie trwało czasami wiele godzin, dłużej niż realizacja samej sceny;
Pion reżysersko-operatorski to tzw. ludzie gór: reżyser, współautor scenariusza i autor zdjęć Marcin Koszałka to taternik i alpinista, autor zdjęć górskich Marcin Polar jest grotołazem, z kolei nad bezpieczeństwem filmowców i zabezpieczeniem ekipy oraz sprzętu czuwał Andrzej Marcisz, alpinista, II reżyser i współautor zdjęć do sekwencji górskich i wspinaczkowych;
Marcin Koszałka i Andrzej Marcisz pracowali już wcześniej przy filmach reżysera: „Deklaracja nieśmiertelności” i „Czerwony pająk”;
Marcin Koszałka i Andrzej Marcisz od czasu wspólnej pracy nad „Deklaracją nieśmiertelności” (zdjęcia do filmu realizowane były dość dużą i ciężką kamerą ARRI 35 mm w 2010 roku), czyli przez ponad 13 lat, cały czas udoskonalali sposoby realizacji wysokogórskich scen filmowych. Szczęśliwie dziś technologia bardziej sprzyja filmowcom;
Andrzej Marcisz uczył Filipa Pławiaka i Jakuba Gierszała wszystkich sekwencji wspinaczkowych – najpierw sam wyznaczał i przechodził daną trasę, później uczył jej aktorów nadzorując ich bezpieczeństwo;
Latem zdjęcia odbywały się m.in.: w okolicy Morskiego Oka (1395 m n.p.m.) i na Kazalnicy Mięguszowieckiej (2159 m n.p.m.) oraz w – a w zasadzie na – wieży Sanktuarium Świętego Józefa na Podgórzu (wieża, po której wspinał się Filip Pławiak bez zabezpieczeń ma 75 metrów);
Zimą zdjęcia odbywały się m.in. na: Mieguszowieckim Szczycie Wielkim (2438 m n.p.m.), na północno-wschodniej ścianie Kazalnicy, na ścianie Kotła Kazalnicy, w okolicach Czarnego Stawu (1583 m n.p.m.), w okolicach Morskiego Oka;
Nie korzystano z pomocy TOPRU, zdjęcia nadzorowali m.in. Andrzej Marcisz, Zofia Bachleda, Tomasz Olszewski, Paweł Olszewski, Marcin Polar (również jako operator) i wiele innych osób;
Zimą, do wielu wysoko położonych miejsc ekipa nie była w stanie dotrze
, dlatego te trudniejsze sekwencje filmowo-operatorskie samodzielnie realizowali Marcin Polar i Andrzej Marcisz;
Szerpowie górscy ze Słowacji pod przewodnictwem Jakuba Kaczmarczyka z Polski (który pracuje w schronisku pod Rysami) w jednym ładunku potrafili wnieść w wysokie góry ponad 60 kg sprzętu filmowego i zabezpieczającego, było to o tyle ryzykowne, że wnosili cały ekwipunek wytyczając nowe przejścia i ścieżki (nie korzystali ze szlaków turystycznych);
Filmowcy nigdy nie zapomnieli, że są w Tatrach jedynie gośćmi, i że przyroda oraz zwierzęta są tu najważniejsze. Nie pozwolono na przykład realizowa
zdjęć przy użyciu drona w okolicy Morskiego Oka (filar Mieguszowieckiego Szczytu Wielkiego, 2438 m n.p.m.) ze względu na gniazdo sokoła wędrownego;
CO TO GORALENVOLK?
Niemiecka akcja tworzenia ruchu separatystycznego wśród górali na Podhalu, prowadzona w latach 1939–1944, polegała na próbie wyodrębnienia tzw. narodowości góralskiej (podhalańskiej) jako rzekomo niepolskiej. Goralenvolk miała by
jednym ze sposobów rozbicia jedności narodowej Polaków. Bezpośrednimi organizatorami akcji, prowadzonej w imieniu władz niemieckich, byli 2 mieszkańcy Zakopanego: reichsdeutsch Witalis Wieder i volksdeutsch Henryk Szatkowski. Współpracę z Niemcami podjęła także grupa działaczy przedwojennego Związku Górali, którzy w 1942 r. weszli do Komitetu Góralskiego. Wprowadzono nauczanie tzw. języka góralskiego (nie polskiego) w 2 szkołach zakopiańskich, wyodrębniono „narodowość” góralską w czasie spisu ludności, wyrabiano specjalne dowody osobiste (tzw. góralskie kenkarty), jak również podjęto próbę stworzenia „legionu góralskiego” (przy oddziałach SS). Do współpracy zdołano skłoni
niewielką liczbę osób. Ogółem kenkarty góralskie odebrało 18% uprawnionych.
Bibliografia:
S. Leczykiewicz Konfederacja Tatrzańska, Warszawa 1976;
Podhale w czasie okupacji 1939–1945, Warszawa 1977.
Treść hasła została przygotowana na podstawie materiałów źródłowych PWN.
TWÓRCY O FILMIE
MARCIN KOSZAŁKA – reżyser, współautor scenariusza, autor zdjęć
Tatry fascynowały mnie od czasu wczesnej młodości. Wspinałem się, uprawiałem taternictwo i poznawałem kulturę góralską. Górale byli dla mnie jak odrębne plemię, jak polscy Tybetańczycy czy Nepalczycy. Mieli swój niepowtarzalny folklor i byli tak malowniczy, jak żadna inna grupa etniczna w Polsce. Przez wieki wszyscy uzurpowali sobie do nich prawa, identyfikowali się z nimi w zależności od własnych potrzeb. Polacy chcieli ich widzie
jako Polaków, jako swój symbol narodowy, podobnie Niemcy czy komuniści, którzy próbowali wykorzysta
ich do własnych celów – w sumie jak każdy inny polski rząd, w tym ten współczesny. Górale bez swojej zgody czy starań, w zależności od politycznych potrzeb, stawali się albo symbolem tzw. polskości albo na przykład ważnym znakiem firmowym, również eksportowym.
Dzięki swojej odporności polscy górale przetrwali różne zawirowania i trudności. To jedna z najtwardszych wspólnot w Europie. Są silni, dumni i potrafią wiele znieść. Przez wieki opierali się skrajnej biedzie i plagom śmiertelnego głodu. Przez wieki byli poddawani potęgom militarnym zdolnym zmiażdży
ich kulturę, a ich społeczność zmieść w zapomnienie. Przez wieki kolejni władcy próbowali wykorzysta
piękno góralskiego folkloru do własnych celów. Polacy widzieli w nich idealnych katolickich patriotów. Naziści widzieli w nich dawno zaginione niemieckie plemię. Górale stawiali opór każdej ideologicznej kolonizacji. Myślę, że niewiele osób zadaje sobie pytanie jakim kosztem – zarówno jako jednostki, jak i społeczność – potrafili ocali
swoją niezależność… Bez wątpienia płacili za to wielką cenę.
Dlatego z różnych względów mogę powiedzie
, że „Biała odwaga” to film osobisty. Nie tylko dlatego, że sam jestem wspinaczem i alpinistą. Nie tylko dlatego, że wiem, jaką cenę trzeba zapłaci
za (prze)życie w górach, w bardzo trudnych warunkach. Wiem, że jeden mały błąd – jeden zły, nierozważny krok – oznacza pewną śmier
.
Dla mnie historia polskich górali ma wymiar uniwersalny i jest opowieścią o manipulowaniu odrębną grupą etniczną. Podobnie Amerykanie manipulowali Indianami, wykorzystując ich do realizacji swoich celów. Tak to opowiadamy w „Białej odwadze”, która jest także świadectwem zdrady i ludzkiego dramatu wynikającego z wyborów niemożliwych. Sam nie wiem, co bym zrobił, stojąc przed decyzją moich filmowych bohaterów… Czy czułbym się lepszym człowiekiem, wybrańcem, gdyby naziści powiedzieli mi, że jestem niemieckiej krwi? Czy widziałabym w tym szansę na ocalenie bliskich? Czy zdradziłbym swój kraj, by przeży
? Czy dałbym się zabi
? Jaką cenę bylibyśmy – my Polacy – skłonni zapłaci
za pokój, gdyby brutalny najeźdźca przystawił nam broń do głowy?
To tak samo tragiczne jak i ważne, że musimy – i możemy – dziś zadawa
sobie takie pytania. Właśnie teraz, obecnie, są one aktualne. I o tym jest nasz film – nie o przeszłości, a o teraźniejszości wokół nas.
„Biała odwaga” to dowód mojego szacunku do mniejszościowej grupy polskich górali, którzy od wieków żyją na południu w Tatrach. To odwieczny symbol mojej ojczyzny – esencja duszy, ale i źródło kształtujące świadomość mojego kraju.
ŁUKASZ M. MACIEJEWSKI – współautor scenariusza
Pierwszym filmem, który wspólnie zrobiliśmy z Marcinem, był „Czerwony pająk” z 2015 roku i w zasadzie przeszliśmy z jednego projektu w drugi niemal z marszu. Koncepcja „Białej odwagi” wykluła się z naszych wspólnych rozmów. Marcin chciał zrobi
film, który działby się w górach, pośród wspinaczy. To dla niego ważny temat, bo sam się wspina. Ja z kolei stwierdziłem, że to świetny pomysł na wskrzeszenie dawno zapomnianego i nieuprawianego dziś gatunku, jakim jest film górski. To była specjalność szczególnie dawnego niemieckiego kina. Ta myśl z kolei przywiodła nas właśnie w rejony relacji polsko-niemieckich, Podhala, II wojny światowej. Wtedy właśnie zdecydowaliśmy, że temat tzw. Goralenvolku to idealne tło do tego, co obaj chcieliśmy zrobi
.
Marcin jako dokumentalista przykłada ogromną wagę do autentyzmu, nie tylko w warstwie wizualnej, ale i faktograficznej, więc konsultowaliśmy się od samego początku z ekspertami w wielu dziedzinach. Nie chodzi tylko o pietyzm, z jakim film pokazuje góralski folklor, który jest w naszym wydaniu autentyczny, surowy – to absolutne przeciwieństwo cepelii i kiczu. Konsultowaliśmy dialogi tak, by aktorzy autentycznie nauczyli się mówi
z góralskim akcentem. Konsultowaliśmy nawet emocjonalność ówczesnych Górali, którzy żyli w zupełnie innych warunkach niż dziś. Obawialiśmy się, że temat będzie odstraszał potencjalnych ekspertów. To się nigdy nie wydarzyło. Czuliśmy, że im też zależy na tym, by ten film powstał.
Osobiście jestem zdania, że nie powinno nam by
żal faktów, bo ekranowe emocje są ważniejsze: nie robiliśmy filmu dokumentalnego. Nasza fabuła jest fikcją, silnie inspirowaną rzeczywistością, ale przefiltrowaną przez wymogi dramaturgii oraz wizualnej wrażliwości reżysera. Natomiast zdawaliśmy sobie sprawę, że opowiadając o tak drażliwym temacie, o czymś, co jest w zasadzie wielkim narodowym tabu, musimy by
dokładni. Nasi krytycy od początku narzekali, że „tego nie było”, „tamtego nie było”, po to, by deprecjonowa
i pomniejsza
autentyczną wagę wydarzeń z czasów okupacji.
Marcin i ja różnimy się emocjonalnie, ale myślę, że to jest przyczyna, dla której dobrze się dogadujemy. Mnie w ogóle bardzo dobrze współpracuje się z reżyserami, którzy są ekstrawertyczni. To dobre połączenie, które owocuje tym, że wciąż ze sobą pracujmy. W tej chwili rozwijamy kolejny temat, również historyczny, również drażliwy. Z tą różnicą, że nie będzie dotyczy
„trupów w szafie” naszego kraju i naszej historii. Będzie to opowieść o wstydliwym tabu całej Europy.
AKTORZY O SWOICH ROLACH
FILIP PŁAWIAK – Andrzej
Podobała mi się ambicja Andrzeja, jego wiara w to co robi, siła i wola walki. W imię nie tylko ślepej ideologii, ale i ślepej, nieszczęśliwej miłości, Andrzej podważa całe swoje życie: swoją egzystencję, przynależność, korzenie. Wypiera się siebie. Wszystko się weryfikuje, niejako zeruje. To nietypowy bohater, bo jego droga życiowa, to też – a może przede wszystkim – dochodzenie do prawdy o sobie. Andrzej cały czas walczy, nie poddaje się, szuka siebie, świata, głębszego znaczenia. Ale prawda nie zawsze bywa warta ofiar. Bardzo pociąga mnie w „Białej odwadze” sam fakt, że nie ma zwycięzców. Są ludzie w pewnym procesie. I tak jak w górach, albo dostatecznie dobrze się zabezpieczysz, albo niewystarczająco i spadniesz. Giniesz i nawet nikt tego nie widzi, nikt nie zwraca uwagi. Nie chodzi tylko o to, by zdoby
szczyt, ale i bezpiecznie z niego wróci
. I o tym jest też ta historia.
JULIAN ŚWIEŻEWSKI – Maciek
Historia przedstawiona w „Białej odwadze” nie jest czarno-biało, nie ma ludzi nieskazitelnie złych, czy nieskazitelnie dobrych. Ukazujemy postawy moralne, które nie podlegają ocenom – ale można o nich dyskutowa
. Zarówno Andrzej jak i Maciej reprezentują mikrospołeczność, której muszą obaj się podporządkowa
. Tylko pozornie takie postawy nie są już dziś aktualne, a jednak, gdyby się mocniej przyjrze
, można bardzo szybko dostrzec, że cho
żyjemy w dużych miastach, cho
wydaje się nam, że jesteśmy wolni, wiele robimy pod publiczkę i ku chwale takim online’om. Oczywiście nasza filmowa historia jest chociażby moralnie bardziej złożona i zawiła, ale – jak pokazują wydarzenia, które mają miejsce na Ukrainie czy ostatnio w strefie Gazy – wystarczy moment a Wielka Historia staje się Twoją historią. A w zasadzie Twoja indywidualna bardzo ludzka historia staje się częścią bezwzględnej Historii, która nie zwraca uwagi na to, czy jesteś młody, stary, czy masz małe dziecko, czy jesteś szczęśliwie zakochany, bogaty, zdolny do walki, samotny, odważny…
SANDRA DRZYMALSKA – Bronka
Marcin Koszałka to artysta. Jego wizja i pomysł na opowiedzenie bardzo dramatycznej, ale też ponadczasowej historii, imponowała nam wszystkim od samego początku. To była przygoda, która porwała nas od razu. Nigdy nie zapomnę miesiąca spędzonego w Tatrach, mroźnych poranków nad Morskim Okiem, surowości i nieskazitelności polskich gór, które bez wątpienia są metaforą dla ludzkich postaw i charakterów. Tak czysta i szlachetna wydaje mi się moja bohaterka, Bronka, która była i wciąż pozostaje mi niebywale bliska. Zaproszenie do współpracy przełożyło się na ważne i piękne spotkanie z kolegami aktorami, przede wszystkim z Filipem Pławiakiem i Julianem Świeżewskim. Historia spod Tatr niosła nas przez cały czas realizacji zdjęć i długo po ich zakończeniu, tak zawodowo jak i prywatnie.
JAKUB GIERSZAŁ – Wolfram von Kamitz
Historia zainteresowała mnie z trzech powodów: przede wszystkim dotykała tabu społecznego; po drugie: za kamerą miał stanąć Marcin Koszałka, który kocha góry, więc podejrzewałem, że Tatry będą stanowi
integralną część opowieści i zostaną wspaniale pokazane, by
może jak nigdy dotąd w polskim kinie; po trzecie: za scenariusz odpowiadał Łukasz M. Maciejewski, z którym wcześniej pracowałem m.in. przy filmie „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje” Mateusza Rakowicza – tutaj też miałem podstawy sądzi
, że materiał przygotowany przez Łukasza będzie doskonałym punktem wyjścia do wspólnej pracy. I nie pomyliłem się. Moja posta
wzorowana była na prawdziwym niemieckim naukowcu, który badał kwestie rasy na społecznościach tybetańskich. To kolejny ciekawy aspekt tej opowieści i niestety wciąż bardzo aktualny – ludzie są w stanie wiele zrobi
, w tym wiele złego, w imię ideologii. Są w stanie nie tylko wiele zrobi
, ale i wiele znieść, wybaczy
, usprawiedliwi
, a nawet pokocha
. My nie moralizujemy, ale ukazujemy pewne mechanizmy, do dziś obecne w świecie.