Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Jedno władztwo to nie demokracja

Jedno wladctwo to nie demokracja

Demokracja w samorządzie? Na papierze wygląda pięknie: mieszkańcy wybierają radnych, ci mają patrzeć władzy na ręce, a wójt, burmistrz czy prezydent miasta ma słuchać ludzi i realizować ich potrzeby. Tyle teoria. W praktyce coraz częściej widzimy jednoosobowe rządy. Władza skupiona w rękach wójta czy burmistrza, rada przyklepująca jego pomysły i społeczność, która z czasem uczy się milczeć. To już nie demokracja, tylko „jedno władztwo”.

Ostatnio w Turośni Kościelnej wójt – działacz partii rządzącej od lat – stwierdził bez ogródek, że „nie trzeba zmieniać władz, trzeba korygować mieszkańców”. Mocne słowa. Pokazują sposób myślenia: władza się nie myli, to ludzie są problemem. Tymczasem mieszkańcy założyli komitet referendalny i powiedzieli: dość. Bo ile można płacić wyższe rachunki, patrzeć na inwestycje robione pod dyktando władzy i czuć, że ich głos nie ma znaczenia?

Ale spójrzmy szerzej – czy w naszym powiecie jest inaczej? Radni, którzy powinni reprezentować mieszkańców, zbyt często stają się niemymi statystami. Zamiast pytać i dociekać, siedzą cicho, by nie stracić miejsca w układzie. To „niskie ciśnienie” życia publicznego bije w oczy: sesje rady nudne jak msza bez kazania, przewidywalne głosowania i zero prawdziwej dyskusji. A mieszkańcy? Nauczyli się, że lepiej milczeć. Lepiej nie wychylać się, bo co to da? I tak wójt czy burmistrz zrobi swoje.

Reklama

Do tego dochodzi rola mediów. Ile razy widzimy na stronach portali lokalnych informacje o wypadkach, pożarach, psach szukających domu? To ważne, ale czy naprawdę tylko tym żyje społeczność? Brakuje tematów trudnych, które bolą, które władzy się nie spodobają. Lepiej wrzucić galerię zdjęć z dożynek niż tekst o zadłużeniu gminy czy bezradności radnych. W efekcie mieszkańcy mają wrażenie, że wszystko gra. A przecież nie gra.

Felieton nie jest nawoływaniem do rewolucji. To raczej przypomnienie: demokracja to nie dekoracja, tylko codzienna praca mieszkańców, radnych i mediów. Jeśli pozwolimy, by jedno władztwo trwało bez końca, jeśli będziemy milczeć – to sami odbierzemy sobie prawo do decydowania o tym, jak wygląda nasza gmina.

Bo demokracja nie umiera nagle. Ona cichnie – najpierw w ustach radnych, potem w głosie mieszkańców, aż zostaje tylko jeden głos: wójta, burmistrza, „dobrego gospodarza”. A to już nie demokracja. To teatr, w którym obywatele zostali sprowadzeni do roli widzów.

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane