Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Niewidzialni obywatele.

Nie widzialni obywatele widzialny wrog tusk

Niewidzialni obywatele. Dlaczego dla prawicy istnieje tylko jeden wróg – Tusk

Polska scena polityczna coraz bardziej przypomina teatr z jednym aktorem i jedną obsesją. Patrząc na działania prezydenta Karola Nawrockiego, na język polityków prawicy i ich media, można odnieść wrażenie, że w całym kraju liczy się tylko jedno nazwisko – Tusk. Nie ma obywateli, nie ma 10 milionów wyborców, którzy zagłosowali na demokratyczną koalicję. Oni są przezroczyści, niewidzialni.

Dla prawicy nie istnieje pojęcie współrządzenia. Albo ma pełnię władzy – wszystkie instytucje, spółki, budżety i stanowiska – albo czuje się skrzywdzona. Każda inna sytuacja to dla nich „zamach na demokrację”. W praktyce oznacza to wieczne poczucie emocjonalnego niespełnienia: przegrali wybory? To spisek. Wygrali, ale nie mają większości? To zdrada narodu. Z tego rodzi się frustracja i rewolucyjny zapał – by po trupach obecnej koalicji dojść z powrotem do władzy.

Reklama

W tym schemacie nie ma miejsca na rozmowę o zwykłych obywatelach. Dziesięć milionów Polek i Polaków, którzy zagłosowali na demokrację i pluralizm, przestaje istnieć w narracji prawicy. Liczy się tylko mit „prawdziwego narodu”, czyli własnego elektoratu. Reszta to intruzi.

Mechanizm jest prosty: wskazać jednego wroga – Tuska – i uczynić z niego symbol całego zła. Nie ma różnic w koalicji, nie ma realnych problemów gospodarczych czy społecznych – jest tylko „ten Tusk”. Wystarczy go pokonać, ośmieszyć, zneutralizować, a cała reszta sama się ułoży.

Dlatego tak chętnie rozgrywa się PSL – partię, którą prawica od lat widzi jako „do kupienia”. Wystarczy wyrwać jedno ogniwo, a wtedy można odebrać Tuskowi nie tylko władzę, ale i rolę przywódcy. Bo o to przecież chodzi – nie o ludzi, nie o państwo, nie o stabilność, tylko o osobiste spełnienie politycznych idoli.

To bardzo groźne, bo redukuje demokrację do walki plemiennej, w której obywatele stają się statystami. Władza nie pyta, czego chcą ludzie – pyta, jak zniszczyć przeciwnika. A ci, którzy głosowali inaczej, znikają z pola widzenia.

I tu rodzi się pytanie: jak długo społeczeństwo pozwoli, by jego głos był nieważny tylko dlatego, że nie wpisuje się w narrację jednej partii?


❓Co sądzisz – chcesz, żebym zrobił też krótszą, bardziej emocjonalną wersję tego felietonu na Facebooka, w stylu Radia DTR?

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane