Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Układ, który zawsze się opłaca

Czasy mijaja ale slabosci zostaja

Czy naprawdę przez setki lat coś się zmieniło? Średniowieczni rajcowie Wrocławia, którzy potrafili wyprawić wesele córki burmistrza z miejskiego skarbca, różnią się tak bardzo od dzisiejszych urzędników i radnych? Mechanizm, choć przybrał nową formę, pozostał niepokojąco podobny.

Współczesny układ nie zawsze pachnie gotówką. Czasem to wzajemne przysługi, czasem poparcie w wyborach, czasem stanowisko dla kogoś z rodziny. Logika „ja tobie – ty mnie” jest ponadczasowa. A publiczne pieniądze – dziś budżet gminy, fundusze unijne czy granty – zawsze kuszą, by sięgnąć po nie nieformalnie.

Każdy obywatel zna te historie: firma, która wygrywa przetargi, przypadkiem robi też remont u urzędnika. Pracownik samorządu, który dziwnym trafem jeździ autem użyczonym przez lokalnego przedsiębiorcę. Radny, który głosuje „jak trzeba”, a jego dziecko nagle znajduje zatrudnienie w gminnej instytucji. Formalnego dowodu brak, ale całość pachnie tak mocno, że trudno mówić o przypadku.

Najbardziej bezczelne nie jest nawet to, że takie praktyki istnieją. Najbardziej bezczelne jest poczucie bezkarności. Bo przecież – kto udowodni? Kto się odważy? Kto z mieszkańców będzie miał czas, by wertować dokumenty, śledzić przetargi, pisać skargi?

I tu pojawia się odpowiedzialność radnych. Zbyt często słyszymy: „To burmistrz, to dyrektor, to urzędnicy”. A przecież mandat radnego to nie tylko przycisk „za” i „przeciw”. To obowiązek kontroli, stawiania pytań, sprawdzania, czy gmina działa uczciwie. Prawo zna precedensy, w których samo uczestnictwo w grupie, która dopuszcza się nadużyć, obciąża wszystkich jej członków. Bo mogli zapobiec, mogli się sprzeciwić, mogli odejść. Jeśli tego nie robią, są współodpowiedzialni.

Radni startujący z komitetu wyborczego burmistrza lub wójta biorą na siebie szczególny ciężar. Skoro dali się wpisać do tej drużyny, to ich obowiązkiem jest nie tylko lojalność wobec wyborców, ale i czujność wobec lidera. Milczenie w obliczu nadużyć czy lenistwa władzy oznacza przyzwolenie. A przyzwolenie to współudział.

Dlatego pytanie, które każdy mieszkaniec powinien sobie zadać, brzmi: czy moja gmina jest rzeczywiście uczciwa, czy tylko wygląda na uczciwą? Czy pieniądze publiczne wydaje się w interesie mieszkańców, czy w interesie układów? I czy radni, których wybraliśmy, stoją po naszej stronie, czy chowają się za plecami burmistrza?

Historia uczy, że władza i pieniądz od wieków kuszą do nadużyć. Ale historia daje też inną lekcję – że im głośniej obywatele patrzą władzy na ręce, tym trudniej układom kwitnąć w ciszy.

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane