Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

„Księgowa z Wrocławia”: trzy instytucje, pięć lat, blisko 400 tysięcy złotych zniknęło bez śladu

po wokandzie

To miała być zaufana specjalistka, powierniczka finansowych tajemnic. Zamiast tego – według sądu – była precyzyjną złodziejką z kalkulatorem i dostępem do konta. G. K. – była księgowa z Wrocławia – przez pięć lat miała systematycznie okradać swoich pracodawców i zleceniodawców. Właśnie zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd nie miał wątpliwości: kobieta działała z zimną krwią, metodycznie i… w krótkich odstępach czasu.

Trybunał osądził: winna!

18 marca 2025 roku, sala rozpraw III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Na ławie oskarżonych – 47-letnia G. K. – rozwiedziona, matka dwójki dzieci, wykształcona księgowa. Przed nią stosy dokumentów, rachunków i dowodów. Wśród nich jedno niezmienne: rachunek krzywd. Ponad 392 tysiące złotych – dokładnie tyle, według sądu, miała przywłaszczyć oskarżona, działając na szkodę trzech podmiotów: spółki z o.o., Fundacji Ochrony (…) oraz Komitetu Ochrony (…).

Wyrok: 1 rok i 6 miesięcy więzienia oraz nakaz pełnego naprawienia szkody. Sąd nie dał wiary tłumaczeniom księgowej, że niektóre z przelewów to jej wynagrodzenie. Zdaniem sędziego Mariusza Wiązka, była to raczej próba rozmycia odpowiedzialności niż realna obrona.

Przelew za przelewem, konto za kontem

Mechanizm był – według sądu – prosty, lecz trudny do wykrycia. G. K. najpierw jako etatowa księgowa, potem jako zleceniobiorczyni, miała przelewać pieniądze nie na rachunki firmowe, lecz… na swoje prywatne konto i konto syna. Tak działała przez pięć lat – od 2018 do marca 2023 roku. Łącznie naliczono ponad 100 przelewów. Nikt nie zauważył, nikt nie zgłaszał. Do czasu.

Sędzia Wiązek:

„Oskarżona działała z góry powziętym zamiarem. Jej działania nie były przypadkowe – to był ciąg przemyślanych i konsekwentnych decyzji, które doprowadziły do uszczuplenia majątku trzech podmiotów.”

„Nie jestem chora psychicznie” – potwierdzili biegli

Podczas procesu biegli psychiatrzy jednoznacznie orzekli, że G. K. miała pełną świadomość swoich czynów i była zdolna pokierować swoim postępowaniem. Nie cierpiała na zaburzenia psychiczne, nie była upośledzona – krótko mówiąc: wiedziała, co robi.

Kara – czy wystarczająca?

Sąd wziął pod uwagę niekaralność oskarżonej, przyznanie się do winy i deklarację chęci spłaty długu. Ale nawet mimo tego, orzeczona kara budzi kontrowersje. Rok i pół za blisko 400 tysięcy złotych? Czy to adekwatna kara za takie przestępstwo?

G. K. będzie musiała zapłacić:

  • 108 743,88 zł spółce z o.o.,

  • 253 574,37 zł Fundacji Ochrony (…),

  • 17 330 zł Komitetowi Ochrony (…),
    a do tego jeszcze 1 928,42 zł kosztów sądowych.

„Po wokandzie” wraca za tydzień

To pierwszy z wielu wyroków, które przybliżymy Wam w naszym nowym cyklu. Bo prawda, nawet ta ukryta w setkach kart akt sądowych, potrafi być bardziej sensacyjna niż niejeden serial kryminalny. A rzeczywistość – bardziej bezlitosna niż najostrzejszy scenariusz.


III K 344/24

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane