Nasza strona internetowa używa plików cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli takie istnieją). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie od stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. Kliknij przycisk, aby sprawdzić naszą Politykę prywatności.

Player z reklamą – Radio DTR

Sprawa o zadośćuczynienie za wypadek drogowy w Miliczu

Z wokandy 22 maja 2025

Sprawa o zadośćuczynienie za wypadek drogowy w Miliczu

Sąd, który wysłuchał krzywdy – historia kobiety, która walczyła o swoje prawa

W maju 2012 roku, na jednej z milickich ulic, życie młodej kobiety zmieniło się nieodwracalnie. M.G., matka dwójki dzieci, żona niepełnosprawnego mężczyzny, została poszkodowana w klasycznej kolizji drogowej – kierowca samochodu nie zachował odstępu i uderzył w tył jej auta. Brzmi znajomo? Niestety, takie sytuacje to codzienność na polskich drogach. Ale ta historia nie zakończyła się rutynową likwidacją szkody. Zaczęła się sądowa walka o godność, sprawiedliwość i… zadośćuczynienie.

Ból, rehabilitacja i walka z codziennością

Choć bezpośrednio po uderzeniu M.G. jeszcze próbowała funkcjonować jak zwykle – nawet poszła do pracy – już tego samego dnia ból głowy i szyi zmusił ją do zgłoszenia się na szpitalny oddział. Diagnoza była poważna: złamanie piramidy kości skroniowej oraz skręcenie szyjnego odcinka kręgosłupa. Hospitalizacja trwała 9 dni, a później nastały miesiące leczenia, rehabilitacji i psychologicznej terapii pourazowej.

Powódka przez wiele tygodni nie była w stanie samodzielnie funkcjonować – nosiła kołnierz ortopedyczny, cierpiała na bóle, miała trudności ze snem i poruszaniem się. Pomagała jej rodzina, ale samotność w cierpieniu i poczucie utraty kontroli nad własnym życiem pozostawiły trwały ślad. Największym ciosem była utrata pracy – nie z powodu formalnego zwolnienia lekarskiego, lecz faktycznej niemożności wykonywania obowiązków zawodowych. A przecież była jedną z filarów domowego budżetu.

Ubezpieczyciel: „Dwa tysiące złotych wystarczy”

Sprawca kolizji był objęty polisą OC w jednym z ogólnopolskich towarzystw ubezpieczeniowych. Już w czerwcu 2012 roku M.G. zgłosiła szkodę, domagając się rekompensaty w wysokości 15 tysięcy złotych. Odpowiedź przyszła miesiąc później: 2.000 zł zadośćuczynienia i koniec tematu.

Ubezpieczyciel stwierdził, że uszczerbek na zdrowiu powódki to zaledwie 2%. Nie uznał skutków psychicznych i społecznych wypadku, ani utraty pracy, która – według niego – nie była skutkiem kolizji.

Ale M.G. nie dała za wygraną. W marcu 2013 roku złożyła pozew do Sądu Rejonowego w Trzebnicy. Żądała 10.000 zł zadośćuczynienia oraz odsetek ustawowych za opóźnienie w wypłacie należnych świadczeń.

Sąd: „To nie są tylko liczby, to ludzka krzywda”

Proces toczył się przez rok. Biegli sądowi orzekli, że uszczerbek na zdrowiu powódki wynosi nie 2%, ale aż 7%. Potwierdzono m.in. uraz głowy, pourazowe zespoły bólowe, a także epizody lękowe i nerwicowe. M.G. przeszła przez trzy serie rehabilitacji i musiała szukać nowej pracy. Znalazła ją dopiero kilka miesięcy później – na ¾ etatu, z niższym wynagrodzeniem.

Sąd uznał, że pierwotna kwota 2.000 zł jest rażąco niska i nie spełnia kompensacyjnej funkcji zadośćuczynienia. W wyroku z 7 marca 2014 roku, Sąd Rejonowy w Trzebnicy zasądził na rzecz powódki 10.872,60 zł – z odsetkami od marca 2013 r. – oraz 2.661,05 zł kosztów procesu. Dodatkowo nakazał ubezpieczycielowi zapłacić prawie 1.900 zł kosztów sądowych.

Sąd wyraźnie podkreślił, że „zadośćuczynienie musi być realne, ekonomicznie odczuwalne i odpowiadać nie tylko obrażeniom fizycznym, ale również psychicznym i społecznym konsekwencjom wypadku”. To nie tylko paragrafy – to wyraz zrozumienia dla tego, że za każdą sprawą kryje się prawdziwa, często bolesna ludzka historia.

Refleksja po latach

Dziś, w maju 2025 roku, historia M.G. przypomina o tym, jak ważna jest determinacja w dochodzeniu swoich praw. Jej sprawa to nie tylko kazus prawniczy – to przykład, że warto walczyć, gdy system zawodzi. I że sądy wciąż potrafią spojrzeć na człowieka, nie tylko na cyferki i tabelki z orzeczeń lekarskich.

Z wokandy – cykl artykułów przypominających ważne i poruszające sprawy sądowe z regionu i nie tylko.
Źródło: akta sprawy V C 234/13, Sąd Rejonowy w Trzebnicy / opracowanie Radio DTR

Autor: Rafał Chwaliński

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane